Podatek bankowy jest mechanizmem bardzo popularnym w krajach europejskich. Do tej pory wprowadził go aż 21 z 28 państw członkowskich Unii Europejskiej. W Finlandii, Francji, Grecji, Słowenii i na Węgrzech działa on na takiej samej zasadzie jak w Polsce – jest odprowadzany od wartości aktywów firm z sektora finansowego. „Wprowadzenie podatku bankowego wywołało w Polsce bardzo ożywioną dyskusję. Tymczasem podatek bankowy nie jest innowacyjnym rozwiązaniem i występuje, w różnej postaci, w wielu państwach” – mówi Wprost Prof. Małgorzata Zaleska, Dyrektor Instytutu Bankowości SGH.
Nowy podatek został uchwalony w niezwykle szybkim tempie. Od momentu wpłynięcia projektu do sejmu, aż do uchwalenia ustawy, minęły tylko 43 dni. Jak zaznaczyli autorzy ustawy, miało to wynikać z konieczności uzupełnienia rezerw budżetowych, które wykorzystane zostały do wprowadzenia programów socjalnych obiecanych przez rząd.
Błędna kalkulacja
Podatkiem objęte zostały: banki krajowe oraz polskie filie banków zagranicznych, instytucje kredytowe, SKOK, krajowe zakłady reasekuracji, instytucje pożyczkowe, a także oddziały zagranicznych ubezpieczeń i reasekuracji.
Ze względu na pośpiech przy uchwalaniu ustawy wprowadzającej podatek, rząd przeszacował potencjalne wpływy do budżetu państwa, które miał on zagwarantować. Szacunków dokonywano bowiem na podstawie projektu poselskiego, do którego w ostateczności wprowadzona została lista poprawek. Według wyliczeń Ministerstwa Finansów, przychód z podatku w 2016 roku miał sięgnąć 6,5-7 mld zł. Ostatecznie, w ustawie budżetowej na 2016 kwotę tę ustalono na 5,5 mld zł. Realnie, w okresie marzec-grudzień 2016 do państwowej kasy wpłynęło tylko 3,5 mld zł., co stanowiło 64 proc. założeń budżetowych.
W roku 2017 skuteczność poboru podatku była znacznie lepsza. Dochody z podatku wyniosły 4,34 mld zł., co stanowi 110 proc. kwoty założonej w budżecie. Co ciekawe, instytucje finansowe nie unikały płacenia podatku, ani nie zwlekały z płatnością. Jak podaje NIK, ściągalność podatku sięgnęła 100 proc. Jak łatwo przewidzieć, dominujący udział we wpływach z podatku miały banki (niemal 84 proc.), na drugim miejscy były instytucje ubezpieczeniowe (blisko 16 proc.). Łącznie, od wprowadzenia podatku, do kasy państwa wpłynęło niemal 8 mld zł.
Według kontroli przeprowadzonych przez NIK, wprowadzenie podatku nie miało negatywnego wpływu na stabilność finansową banków i firm ubezpieczeniowych. Jak podał szef Komisji Nadzoru Finansowego, podatek wpłynął na uszczuplenie rezerw finansowych ubezpieczycieli, co ma wpływ na utrzymanie odpowiedniego zabezpieczenia finansowego tych firm. „Nikt oczywiście nie lubi płacić podatków i banki nie są tutaj wyjątkiem. Trzeba przy tym zauważyć, że banki bez większych problemów udźwignęły to nowe obciążenie, bowiem wyniki finansowe polskiego sektora bankowego są nadal na bardzo dobrym, wysokim poziomie” – komentuje Prof. Małgorzata Zaleska.
Wpływ podatku na rynek nieruchomości
Jak wynika z analiz Związku Banków Polskich średnia marża w okresie między I kwartałem 2014 roku a IV kwartałem 2015 roku na kredycie hipotecznym wynosiła 1,75 proc. W momencie wprowadzenia podatku bankowego, według analiz ZBP, średnia marża kredytu hipotecznego znacząco wzrosła. Od I kwartału 2016 marża utrzymywała się na poziomie 2,10 proc. Biorąc pod uwagę popularny kredyt na 30 lat, w zależności od jego wysokości, miesięczna rata podrożała w związku z tym od kilkudziesięciu do nawet kilkuset złotych. „Nie jest tajemnicą, iż banki przerzucają swoje obciążenia na klientów, wkalkulowując je w cenę produktów i usług bankowych. Tak też jest w przypadku podatku bankowego, który także jest brany pod uwagę przy ustalaniu ceny kredytu hipotecznego (np. marży). Trzeba przy tym zauważyć, że w środowisku niskich stóp procentowych jest to trudniejsze niż w otoczeniu wysokich stóp procentowych” – komentuje Prof. Małgorzata Zaleska.
W IV kwartale 2017 liczba nowych umów kredytowych spadła o 2,35 proc., o 2,20 proc. wzrosła jednak średnia wartość udzielonych kredytów hipotecznych. Jak podaje ZBP o 17,65 proc. spadła także liczba rozpoczętych budów. Może to wynikać jednak z faktu trwania wielu kluczowych inwestycji oraz coraz trudniejszego dostępu do nowych gruntów pod inwestycje. We wspomnianym okresie oddanych do użytku zostało o ponad 17 proc. więcej budynków mieszkalnych w stosunku po kwartału poprzedniego.
W I kwartale 2018 roku znacznie wzrosła liczba nowych umów kredytowych. W stosunku do IV kwartału 2017, według raportu AMRON–SARFiN zanotowano wzrost o 23,27 proc. O ponad 18 proc. wzrosła również wartość nowych umów kredytowych. O niemal 19 proc. wzrosła liczba nowych budów a o ponad 45 proc. liczba wydanych pozwoleń na budowy. Rok 2018 i 2019 będą więc kojarzyły się z krajobrazem poprzeszywanym dźwigami.
„Oczywiście istotnym katalizatorem wzrostu akcji kredytowej w pierwszy kwartale 2018 roku były nadal utrzymujące się historycznie niskie podstawowe stopy procentowe. Efektem tych wszystkich czynników była najwyższa od III kwartału 2011 roku akcja kredytowa z liczbą ponad 55 tys. sztuk nowych kredytów hipotecznych na łączną kwotę prawie 13 mld zł. Wyniki pierwszego kwartału 2018 roku potwierdzają naszą prognozę o możliwym przekroczeniu w roku 2018 pułapu 200 tys. kredytów hipotecznych o wartości łącznej sięgającej nawet 50 mld złotych”. czytamy we wprowadzeniu do najnowszego raportu AMRON–SARFiN, którego autorem jest dr Jacek Furga.
Trwające obecnie na rynku nieruchomości ożywienie, związane z łatwym dostępem do kredytowania i niskimi stopami procentowymi, nie będzie jednak trwało wiecznie. Jak zaznacza Prof. Zaleska, „problemem może być także to, że zaciągane obecnie kredyty trzeba będzie spłacić w przyszłości. Bardzo wysoki wzrost gospodarczy, rosnące płace i wyjątkowo małe bezrobocie oraz niskie stopy procentowe nie będą trwały wiecznie. Gospodarka od zawsze charakteryzuje się cyklicznością. Tymczasem większość kredytobiorców patrzy przez pryzmat «tu i teraz» i w przyszłości może obudzić się w innej rzeczywistości, jak kilka lat temu tzw. frankowicze”
Podatek bankowy przełożył się na wysokość marż kredytowych. Nie spowodował jednak zahamowania na rynku nieruchomości. Dostępność do kredytów nie uległa znaczącej zmianie, a przy sprzyjającym otoczeniu gospodarczym popyt na nie nie przestał maleć. Jak zauważają jednak ekonomiści, powinniśmy być uważni i patrzeć długoterminowo podczas podejmowania decyzji o zadłużeniu się na kilkadziesiąt lat.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.