Zdarzenie, o którym pisze belsat.eu miało miejsce 13 lipca na stacji Plac Zwycięstwa. Następnego dnia w sieci opublikowano nagranie, na którym widać, jak torebka jednej z pasażerek nagle staje w ogniu. Kobieta rzuciła ją na podłogę, a wtedy do akcji wkroczył milicjant, który gasił płomienie butem. Biuro prasowe mińskiego metra poinformowało, że prawdopodobną przyczyną pojawienia się ognia był samozapłon akumulatora elektronicznego papierosa.
To nie pierwsza taka „eksplozja”
W listopadzie 2016 r. opisywaliśmy incydent, do którego doszło we Francji. Właściciel jednego z barów przekonał się na własnej skórze, jak może zakończyć się korzystanie z niesprawdzonego e-papierosa. W sieci pojawiło się nagranie, na którym widać, jak w kieszeni Amine Britela wybucha bateria w e-papierosie. Zjawisko jest niezwykle gwałtowne. Mężczyzna próbował stłumić wydobywające się iskry, ale bezskutecznie. Zdarzenie miało miejsce przed jednym z barów w mieście Tuluza.
W wyniku eksplozji Britel doznał poparzeń brzucha i palców, bowiem starał się usunąć e-papierosa ze swojej kieszeni. Prawdopodobnie doszło do zwarcia. Poszkodowany przyznał, że kupił baterię do e-papierosa w Tuluzie, ale była to chińska podróbka.