Pierwsze wrażenie po 36 godzinach z Baldur's Gate 3. Marzenia się spełniają?

Pierwsze wrażenie po 36 godzinach z Baldur's Gate 3. Marzenia się spełniają?

Grafika z Baldur's Gate 3
Grafika z Baldur's Gate 3 Źródło:Larian Studios
Baldur's Gate 3 to jedna z największych premier tego lata i automatyczny kandydat do walki o tytuł gry roku. To też kontynuacja uwielbianej serii, trzeba więc podejść do niej poważnie. Zarwałem więc dla Was weekend, żeby... Kogo ja oszukuję, zrobiłem to wyłącznie dla siebie.

Na „Baldurach” wychowały się całe pokolenia graczy, m.in. autor tego tekstu. Dla wielu była to pierwsza styczność z klasycznymi grami RPG, o całe lata wyprzedzająca sesje z kartką, ołówkiem i kostkami – dla autora tego tekstu również. Tak jak w przypadku innych kultowych tytułów, liczni drżeli przed kontynuacją i obawiali się nadszarpnięcia dobrego imienia serii. I tu nie byłem wyjątkiem.

Nie brakowało złych przykładów. W końcu trzecia część Half-Life, Dungeon Keeper czy Team Fortress nigdy się nie ukazała, na powrót Duke Nukem nie warto było czekać, a solidny lecz pozbawiony „tego” klimatu trzeci Max Payne przeszedł niemal bez echa. O kolejnych przepoczwarzeniach Settlersów mało kto pamięta, o Gothicu 3 fani nawet nie chcą rozmawiać. Nie bez powodu ciągle żywe są też „Herosy” 3, a nie wzbudzające kontrowersje kolejne części serii. Średnio udane próby dorównania Diablo 2, Mass Effect: Andromeda, odchodzące w zapomnienie Quake, Unreal Tournament, Medal of Honor... Długo by wymieniać.

Baldur's Gate 3 spełni nadzieje graczy?

Przyznajmy, po ponad dwóch dekadach czekania na Baldur's Gate 3 można było nabrać nieco wątpliwości. Nawet jeśli uspokajał nas fakt, że za grę wzięli się doświadczeni w gatunku RPG ludzie z Larian Studios, to mogliśmy się obawiać, że zrobią oni Divinity: Original Sin 3 zamiast BG 3. Powiecie, że proces tworzenia był transparentny i cały czas pokazywany w formie wczesnego dostępu? Dobry argument, ale akurat nie chcąc zdradzać sobie zarysu fabuły czy nawet jednej misji pobocznej, nie zdecydowałem się na przedpremierowy zakup.

Powrót do Wrót Baldura powrotem w czasie

Czekałem do ostatniej chwili i... o rany, było warto. Pewnie zresztą wiecie to już ze streamów, vlogów i relacji znajomych. Baldur's Gate 3 trafia w dziesiątkę, przekonuje wątpiących i dokonuje niemożliwego – cofa nas w czasie do radosnych chwil, spędzanych przy pierwszych dwóch częściach.

Grając od czwartkowego wieczoru do późnych godzin niedzielnych niemal nie robiłem przerw. To było jak za dawnych lat, kiedy w wakacje liczyła się tylko fantastyczna przygoda: czy to z książek Tolkiena, Martina, Sapkowskiego; czy to z płyt CD z Baldur's Gate, Icewind Dale lub Neverwinter Nights. Tak kompletnego zanurzenia w świecie fantasy nie miałem już od wielu lat.

Więcej nawet, sprawdziło się jedno z moich nieśmiałych marzeń – dostałem przeniesioną na PC czystą rozgrywkę Dungeons and Dragons. BG3 to najlepsze jak dotąd przekonwertowanie odczuć z „papierowych erpegów” na cyfrowe warunki. Wolności wyboru i opcji dla gracza jest tutaj tak dużo, że czasem aż karciłem się za brak wyobraźni. Co chwilę łapię się tu na tym, że muszę porzucić schematy myślowe gracza komputerowego i spróbować czegoś, co zrobiłbym jako osoba siedząca przed żywym mistrzem gry.

Pierwsze momenty w Baldur's Gate 3

Oczywiście, to dopiero 36 godzin rozgrywki. Nie udało mi się nawet wyjść poza pierwszą większą lokację. Zaglądam pod każdy kamień i rozmawiam z każdym żywym (i każdym nieżywym) organizmem. Ślimaczę się okropnie, a przy tym dostrzegam, że nie wykorzystuję i tak pełni możliwości gry i swoich postaci. Już teraz wiem zresztą, że będę podchodził do kampanii po raz kolejny: zarówno solo, jak i w kooperacji ze znajomymi. Bohaterów i interakcji jest po prostu za dużo na jedno podejście.

To dla mnie dopiero początek przygody z Baldur's Gate 3, a już zakochałem się w świetnych postaciach pobocznych. Przyciągają mnie ich historie, animacje, sposób wysławiania się. Grafika jest po prostu piękna i co ważniejsze, nie ma sprawia problemów z płynnością. Muzyka stanowi nie tylko tło, ale często wybija się na pierwszy plan, przyciąga nas jakością wykonania.

Walka jest za każdym razem wciągająca i wymagająca. Nawet kiedy już podbiję nieco poziom drużyny, by nie męczyć się zbytnio z trudniejszymi przeciwnikami, po chwili spotykam jeszcze mocniejszych. Często jednak wcale nie muszę walczyć, bo akurat wybrałem postać obdarzoną charyzmą i z dyplomatycznymi inklinacjami. Świetne wrażenie robią przy tym rzuty kośćmi, które nie tylko symbolicznie przypominają o korzeniach gatunku, ale też są po prostu emocjonujące i satysfakcjonujące.

Kto pamięta o Hogwart's Legacy i Diablo IV?

Cały czas upominam się, by nie popadać w przesadny optymizm. To dopiero początek gry, poczekajmy do tytułowych Wrót Baldura, do jednego z tysięcy możliwych zakończeń. Zastanawiam się jednak, jak można zepsuć to wrażenie? Bugów jest tu jak na lekarstwo, a w nielicznych przypadkach pomaga zapis i wczytanie gry w tym samym miejscu. Poprosiłem nawet o pomoc znajomych i z kilku osób minusy wskazała zaledwie jedna, mówiąc o... 4-osobowej drużynie i turowej walce.

Grałem w tym roku w nowego Harry'ego Pottera, spędziłem też sporo godzin przy Diablo 4. Zahaczyłem o kilka innych dużych premier i na ten moment nie widzę konkurenta dla Baldur's Gate 3 do tytułu gry roku. I piszę to już teraz, na podstawie zaledwie tych kilku dni grania. 36 godzin w drodze do Wrót Baldura dało mi więcej radości niż cały czas spędzony w Hogwarcie i najnowszej grze Blizzarda łącznie. A przede mną jeszcze tyle do odkrycia!

Czytaj też:
Pierwsze wrażenie z Jagged Alliance 3 było ważną lekcją. Cierpliwość popłaca także w grach
Czytaj też:
Niepozorna gra podbiła moje serce. Jak tekstowy RPG sprawił, że odstawiłem Hogwart's Legacy

Źródło: WPROST.pl