Według danych Narodowego Funduszu Zdrowia, 17 proc. pacjentów odpowiada za aż 80 proc. całkowitych wydatków na leczenie. Wśród nich są m.in. dzieci wymagające kosztownych, często zagranicznych operacji. W 2023 roku NFZ sfinansował kardiochirurgiczny zabieg w USA dla rocznego dziecka – koszt leczenia wyniósł 6,5 mln zł.
To właśnie z obowiązkowej składki zdrowotnej finansowane są tak kosztowne terapie. Tymczasem w Sejmie przegłosowano nowelizację ustawy, która zmienia zasady naliczania tej składki. Zmiany mają objąć jedynie przedsiębiorców i wprowadzić nowy model – ryczałtowy do określonego poziomu dochodu, a powyżej niego składka ma być liczona procentowo.
Nowelizacja budzi jednak kontrowersje. Krytykują ją zarówno partie opozycyjne, jak i Okręgowa Izba Lekarska. Minister Agnieszka Dziemianowicz-Bąk podkreśla, że z nowego systemu nie skorzystają drobni przedsiębiorcy, a ulgi trafią głównie do najbogatszych. W jej ocenie, zmiany mogą spowodować, że ciężar finansowania systemu zdrowia jeszcze mocniej spadnie na pracowników etatowych.
Tymczasem pieniądze ze składki zdrowotnej przeznaczane są na szeroką gamę terapii – od leczenia za granicą po kosztowne programy lekowe w Polsce. Przykładem jest immunoterapia, która kosztuje od 15 do 20 tys. zł za jedno podanie. Taki rodzaj leczenia może trwać nawet kilka lat. W 2023 roku leczenie 100 najbardziej chorych pacjentów pochłonęło ponad 314 mln zł, co daje średnio ponad 3 mln zł na osobę.
Dr Maria Libura z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego przypomina, że powszechne ubezpieczenie zdrowotne opiera się na zasadzie solidarności społecznej – wszyscy płacimy, aby pomóc tym, którzy najbardziej tego potrzebują. Jej zdaniem, o tym aspekcie systemu ochrony zdrowia należy częściej mówić w debacie publicznej.
Czytaj też:
Ważne porozumienie w ochronie zdrowia. Chodzi o 1,25 mld złCzytaj też:
„Demografia dużym wyzwaniem”. Ekspert o sytuacji na polskim rynku piwa