Google zmienia swój regulamin. Prosi o zgodę na podsłuchiwanie przez ludzi

Google zmienia swój regulamin. Prosi o zgodę na podsłuchiwanie przez ludzi

Google Home
Google Home Źródło: Shutterstock / Colin Hui
Po tym jak w lipcu ujawniono, że Google przesyła nagrania zarejestrowane przez inteligentne głośniki i aplikacje „Asystent Google” ludzkim ekspertom w celu „doskonalenia swojej usługi”, firma postanowiła zmienić swój regulamin. Nagrania trafią do przesłuchania przez ludzi, tylko od użytkowników, którzy wyrażą na to wyraźną zgodę.

Już wcześniej Google pozwalało na nie wyrażenie zgody na przesyłanie danych z asystenta głosowego w celu „udoskonalenia usług” bez żadnej utraty funkcjonalności. Jednak firma nie informowała przy tym, że dane głosowe nagrywane przez aplikacje mogą być przesłuchane przez innych ludzi, więc wiele osób myślało, że są analizowane jedynie przez komputery.

Teraz ma to być wyraźnie zaznaczone, a Google ma uzyskać od ludzi świeże zgody na takie wykorzystanie nagrań. Dodatkowo ma zostać wprowadzona opcja, która pozwoli na ustawienie mniejszej czułości mikrofonu dla urządzeń z asystentem, co ma sprawić, ze aplikacja i inteligentne głośniki rzadziej będą się uruchamiały przez przypadek. Firma obiecuje też, że usunie stare nagrania powiązane z kontami użytkowników, jednak nie zamierza rezygnować z usług zewnętrznych pracowników. Jednocześnie korporacja zapewnia, że jedynie 1 na 500 wszystkich fragmentów nagrań trafia do analizy przez ludzkich ekspertów.

Ruch amerykańskiej firmy został ciepło przyjęty przez kampanie zajmujące się ochroną praw użytkowników sieci. – Firmy powinny postępować właściwie i upewnić się, że ludzie decydują się na nagrywanie – stwierdził Jim Killock, dyrektor wykonawczy Open Rights Group. – Nie można ich zmuszać do sprawdzania, czy firma nie integruje w ich codzienne rozmowy – dodał.

Podsłuchy Google

Jeden ze współpracowników Google'a, który został zatrudniony jako ekspert pomagający w rozwijaniu sztucznej inteligencji w stronę lepszego rozpoznawania języka holenderskiego, zdradził w lipcu niepokojące fakty. Firma nagrywa prywatne rozmowy użytkowników Google Home, czyli inteligentnego głośnika, który jest odpowiednikiem Alexy od Amazona. Celem firmy jest zbieranie materiału, który może następnie przekazywać swoim ekspertom od języków lokalnych i różnych akcentów. Ma to wpłynąć na ulepszenie funkcjonalności oprogramowania Asystent Google, które jest wykorzystywane w Google Home i urządzeniach z system Android.

Firma potwierdziła wtedy, że informacje o nagrywaniu rozmów są prawdziwe. Jak zapewnia technologiczny gigant, nagrywani użytkownicy wyrazili na to zgodę, zatwierdzając politykę prywatności. Znajduje się w niej zapis "Prosimy o twoją zgodę na kolekcjonowanie twojej aktywności głosowej do celów rozpoznawania mowy". Nie ma tak jednak informacji o tym, że takie nagrania mogą być udostępniane innym ludziom, a tak jest w tym przypadku. Jak zapewnia rzecznik prasowy firmy, do ekspertów trafia zaledwie 0,2 proc. zgromadzonych nagrań. Pliki nie są także opatrzone żadnymi danymi, które pozwoliłyby na identyfikację zarejestrowanych osób.

W zapisach polityki prywatności Google nie informuje także o tym, że urządzenia mogą nagrywać swoich użytkowników w niespodziewanych momentach. Jak informuje holenderski ekspert językowy, trafiły do niego nagrania, które wyraźnie sugerują, że osoby, które są ich bohaterami, prawdopodobnie nie zdawały sobie sprawy z tego, że ich głos jest rejestrowany. Otrzymał nagrania, na których słychać sprzeczkę między dwoma osobami, mężczyznę wyszukującego treści pornograficznych, a także kobietę krzyczącą na swoje dziecko.

Opisana sytuacja jest niemal identyczna z sytuacją, do której przyznał się niedawno Amazon. W przypadku Alexy, nagrania z głośnika również trafiały do pracowników firmy. Amazon zapewnił, że ma to na celu usprawnienie działania ich produktu.

Czytaj też:
Aplikacje warte więcej niż budżet NASA. Stary biznes w odwrocie