Każda polska firma chciałaby mieć tylu klientów. W 2025 roku około 27,1 miliona Polaków korzysta z wyszukiwarki Google, a 29 milionów rodaków ogółem z Grupy Google – podaje raport Polskich Badań Internetu (PBI). To pokazuje jak silnym graczem jest na polskim rynku Google.
Podatek cyfrowy nie jest łatwo wprowadzić. W 2019 roku rząd Mateusza Morawieckiego bardzo szybko z niego zrezygnował. W 2025 roku coraz bardziej mgliste obietnice padają na ten sam temat z rządu Donalda Tuska. Jedno się nie zmienia – mocny, głośny i wyraźny sprzeciw rządu amerykańskiego.
Fakty na temat opodatkowania amerykańskich firm w Polsce
Jacek Świderski, prezes medialnej spółki WP Holding poinformował, że w 2024 roku jego firma zapłaciła w Polsce 55,5 mln zł podatku CIT przy przychodach 1,36 mld zł. Spółka Google Poland miała 1,53 mld zł przychodów i 45,1 mln zł CIT, a Facebook – 1,82 mld zł przychodów i zaledwie 9,6 mln zł CIT. Łącznie to 54,7 mln zł.
Okazuje się, że spółka WP Holding zapłaciła w Polsce wyższe podatki niż Facebook i Google razem wzięte, mimo wyższych przychodów amerykańskich spółek.
Jak to możliwe? Bardzo prosto: duże koszty uzyskania przychodów, które zmniejszają podstawę opodatkowania.
Wycofanie podatku cyfrowego w Polsce ogłosił Amerykanin
W lutym 2019 roku po Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium ówczesny premier Mateusz Morawiecki mówił, że popiera inicjatywę prezydenta Francji Emmanuela Macrona, by wprowadzić podatek cyfrowy „nakładany na międzynarodowe firmy, które unikają płacenia podatków w ogóle w Europie, w tym również w Polsce nie płacą podatku proporcjonalnego do biznesu, który mają”.
Nowy podatek miał obowiązywać od 2020 roku i został nawet uwzględniony w Wieloletnim Planie Finansowania Państwa. Jego wielkość obliczono na niemal półtora miliarda zł rocznie.
Niespodziewanie podczas wrześniowych obchodów 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej, Polacy nagle usłyszeli od ówczesnego wiceprezydenta USA Mike'a Pence'a, że „Stany Zjednoczone wyrażają głęboką wdzięczność z powodu odrzucenia propozycji podatku od usług cyfrowych, który utrudniły wymianę handlową pomiędzy naszymi krajami”. Politycy PiS nabrali wody w usta. Mateusz Morawiecki pokusił się nawet o stwierdzenie, że miliard złotych to nie tak dużo.
Minister cyfryzacji podał kluczową datę
W marcu 2025 do podatku cyfrowego wróciło Ministerstwo Cyfryzacji. Szef tego resortu, Krzysztof Gawkowski przekonywał wtedy, że „różnego rodzaju podatki od działalności w sferze cyfrowej funkcjonują w 35 krajach”. - Szeroki podatek cyfrowy obowiązuje we Francji, Austrii, Wielkiej Brytanii czy Kanadzie – wymieniał.
Jego zdaniem, zyski z cyfrowego podatku "mogłyby pracować na rzecz rozwoju polskich firm technologicznych, wspierać polskie start-upy, deep tech, przedsiębiorstwa chmurowe czy tworzenie jakościowych treści przez media" – wyjaśniał.
Długo nie trzeba było czekać na reakcję. Jeszcze w marcu ambasador USA w Warszawie Tom Rose zaczął grozić Polsce „konsekwencjami”.
W lipcu 2025 roku minister Gawkowski ogłosił, że bardziej prawdopodobne jest wdrożenie podatku cyfrowego w 2027 roku niż w 2026 roku. Nie ukrywał, że wdrożenie podatku cyfrowego będzie wymagało szerokiego porozumienia politycznego. Podał też jego wysokość: „Cały czas oscylujemy w granicach między 3 a 6 proc., w zależności od tego, jakie są analizy”.
Czytaj też:
Firmy cyfrowe zarabiają miliardy, ale płacą grosze. Ekspert wskazuje rozwiązanie