W 2009 roku w komputerach osobistych na całym świecie wykryto niemal 3 miliony niebezpiecznych programów - trojanów, wirusów i różnego rodzaju komputerowych "robaków". To aż o 71 procent więcej niż w 2008 roku - informuje firma Symantec zajmująca się tworzeniem oprogramowania antywirusowego. Według jej przedstawicieli 7 milionów prywatnych komputerów na świecie jest wykorzystywanych przez hakerów w tzw. sieciach zombie.
– Ataki stają się coraz groźniejsze, bardziej wyrafinowane i nadchodzą z różnych kierunków – podkreśla Mark McLaughlin z Verisign zarządzającej domenami .com i .net w Internecie. Tylko na doment z tymi końcówkami hakerzy przypuszczają od 1 do 2 tysięcy ataków dziennie. – Im częściej ludzie korzystają z sieci, im więcej osób jest online, tym istotniejsze są sprawy bezpieczeństwa. Atakują nas dzieciaki, które chcą popsuć Internet, ale też opłacani przez rządy specjaliści starający się odkryć nasze słabości i sprawdzić, jak reagujemy - ostrzega McLaughlin.
Dlaczego jednak liczba wirusów wzrasta tak gwałtownie? – To efekt dostępności gotowych narzędzi, z których mogą korzystać nawet mało doświadczeni programiści – uważa Tony Osbourne z Symantecu. Jednym z takich narzędzi jest kosztujący zaledwie 700 dolarów program Zeus. Najpopularniejsza metoda zainfekowania komputera to wysłanie e-maila mającego zachęcić do wejścia na stronę internetową, na której znajduje się plik typu trojan, który następnie instaluje się w komputerze, po czym przechwytuje prywatne dane użytkownika i pozwala przejąć kontrolę nad jego maszyną. Prywatnymi danymi można następnie handlować - np. z firmami zbierającymi dane teleadresowe, albo z... samymi zainteresowanymi. Japoński program udający grę (tzw. koń trojański Kenzero) wykrada informacje i publikuje je na stronie internetowej. Za ich usunięcie włamywacz żąda 1500 jenów.
Wirus może również włączyć nasz komputer do sieci komputerów zombie. Taka sieć jest używana przez hakerów do ataków na internetowe serwery i rozsyłania spamu.
Dlaczego jednak liczba wirusów wzrasta tak gwałtownie? – To efekt dostępności gotowych narzędzi, z których mogą korzystać nawet mało doświadczeni programiści – uważa Tony Osbourne z Symantecu. Jednym z takich narzędzi jest kosztujący zaledwie 700 dolarów program Zeus. Najpopularniejsza metoda zainfekowania komputera to wysłanie e-maila mającego zachęcić do wejścia na stronę internetową, na której znajduje się plik typu trojan, który następnie instaluje się w komputerze, po czym przechwytuje prywatne dane użytkownika i pozwala przejąć kontrolę nad jego maszyną. Prywatnymi danymi można następnie handlować - np. z firmami zbierającymi dane teleadresowe, albo z... samymi zainteresowanymi. Japoński program udający grę (tzw. koń trojański Kenzero) wykrada informacje i publikuje je na stronie internetowej. Za ich usunięcie włamywacz żąda 1500 jenów.
Wirus może również włączyć nasz komputer do sieci komputerów zombie. Taka sieć jest używana przez hakerów do ataków na internetowe serwery i rozsyłania spamu.
PAP, arb