W nocy z 22 na 23 sierpnia nad Polską będzie można obserwować bardzo charakterystyczne zjawisko, które nazywane jest “kosmicznym pociągiem”. Jest to przelot świeżo wystrzelonych satelitów systemy Starlink, które tuż po umieszczeniu na orbicie tworzą bardzo widowiskową formację.
Kosmiczny pociąg Starlink nad Polską. Kiedy oglądać?
Satelity Starlink wystrzelone w kosmos 22 sierpnia o 11:37 czasu polskiego w ramach misji Starlink G7-1 będą widoczne na niebie aż dwukrotnie. 21 satelitów można będzie starać się wypatrzyć o godzinie 20.24 (niebo w części kraju może być jednak jeszcze zbyt jasne). Drugi przelot powinien być już jednak widoczny bez problemu. Aby zobaczyć niezwykłą formację, należy dokładnie obserwować niebo o 21.58. Tutaj jednak również jest haczyk. Drugi lot będzie widoczny krócej, gdyż w jego połowie satelity wejdą w cień Ziemi, co sprawi, że przestaną dobijać światło słoneczne, a co za tym idzie przestaną być widoczne.
Gdzie oglądać kosmiczny pociąg?
Dla osób, które mieszkają w dużych miastach, w których “zanieczyszczenie” światłem jest zbyt duże, bądź tych, którzy nie będą mogli wtedy spojrzeć w niebo, w internecie znajdzie się kilka transmisji pasjonatów kosmosu.
Polecamy niezawodny kanał Nocne Niebo, na którym pan Zbyszek łapie Starlinki przelatujące nad Poznaniem.
Kosmiczny pociąg – kochany i nienawidzony
O zjawisko kosmicznego pociągu pytałem w wywiadzie Karola Wójcickiego, prawdopodobnie najbardziej znanego popularyzatorów nauki w Polsce, fana obserwacji nieba. Zjawisko jest bowiem kochane i nienawidzone jednocześnie.
– To jest trudny temat, który nie jest jednoznaczny. Są bowiem dwie strony medalu. Zacznę od tej, bardziej atrakcyjnej z mojego punktu widzenia. Starlinki, tuż po uwolnieniu na niskiej orbicie Ziemi, tworzą niezwykle widowiskowe zjawisko, które obserwujemy zaledwie od paru lat, gdy ta rewolucja technologiczna się zaczęła, czyli tak zwany „pociąg Starlink” (nazywany też „kosmicznym pociągiem” – przyp. red.). Jest to 60 satelitów, lecących w prostej linii jeden za drugim. Tworzy to na niebie efekt świetlistej linii – mówił Karol Wójcicki w wywiadzie dla Wprost.pl.
– Doskonale pamiętam, jak w czasie pandemii, ale także tuż przed jej rozpoczęciem, chęć zobaczenia tego zjawiska wyciągała z domów setki, jak nie tysiące ludzi. Ogłoszenie takiego przelotu na dany wieczór było informacją dnia. Jako popularyzator astronomii, który skupia się na zachęcaniu ludzi do patrzenia w niebo, to był świetny wabik. Ludzie nie tylko cieszyli się widokiem Starlinków, ale też uczyli się trochę gwiazdozbiorów, orientowali się w stronach świata, musieli trochę pogłówkować, żeby to na niebie znaleźć. To jest ta dobra strona medalu – powiedział.
– Druga strona to kwestia zanieczyszczenia nieba sztucznymi satelitami. Tutaj sprawa też nie jest taka oczywista, bo choć Starlinków na niebie już jest dwa razy więcej, niż przez ostatnie 60 lat satelitów na orbicie, to ten widok wcale nam się tak bardzo nie popsuł. Są one widoczne bowiem tylko w początkowej fazie swojego lotu. Gdy już „parkują” na docelowej orbicie, widać je dużo słabiej. Biorąc pod uwagę, ile ich już wystrzelono, to w dowolną noc, patrząc w niebo, powinniśmy widzieć ich setki, a tak nie jest – dodał.
Czytaj też:
Kosmiczny pociąg nad Polską. „Ale jasne, piękne!”Czytaj też:
Kolejna zorza może pojawić się nad Polską. Ostrzegamy, bo łatwo będzie ją przegapić