Po wczorajszym spektakularnym spadku ceny baryłki ropy West Texas Intermediate do niespotykanego nigdy wcześniej poziomu -37.60 dolarów, surowiec kontynuuje fatalne notowania. Podawane ceny dotyczą zakupów ropy w maju. Ze względu na zatrzymanie się przemysłu, które spowodowała pandemia koronawirusa, producenci odczuwają ogromne straty w zapotrzebowaniu na ropę naftową z przemysł, czy transportu. Jako że jednocześnie jedynie nieznacznie zmniejszyli wydobycie, to surowiec zalega w magazynach. Doszło do sytuacji, w której są oni w stanie dopłacić inwestorom, aby tylko zwolnić miejsce na składowanie nowo wydobytego surowca.
Obecnie za baryłkę WTI trzeba zapłacić 10,01 dolara. Producenci więc zarabiają na ropie, ale jest to poziom o 84 proc. niższy, niż jeszcze na początku roku, zanim pandemia zaczęła rozprzestrzeniać się po świecie. Ujemne ceny były również efektem kończącego się wczoraj okresu aukcyjnego za maj. Prognozy na czerwiec nie są jednak dużo lepsze.
– Jestem w szoku. Zawsze w momencie zakończenia aukcji rynek jest bardziej czuły. Ale obecna sytuacja pokazuje, że rynek oficjalnie się zepsuł – powiedział CNN Bjornar Tonhaugen z Rystad Energy.
Czytaj też:
Po szczycie OPEC+ jest zgoda i redukcja. Co to oznacza dla rynku ropy?