O sprawie pisaliśmy wczoraj. Zaczęło się od tego, że Związek Dealerów Samochodów, z okazji prezentacji polskiego auta elektrycznego, wystosował list do Piotra Zaremby, prezesa spółki ElectroMobility Poland (właściciel Izery). Związek zwraca w nim uwagę, że bez porządnej sieci sprzedaży i stacji obsługi nie będzie możliwa dystrybucja dziesiątków tysięcy sztuk samochodów. Mówiąc wprost: jeśli ElectroMobility Polska nie stworzy sieci, nie ma szans.
„Jeśli traktują Państwo poważnie swoje plany, to nie ma żadnej możliwości logistycznej, by taką liczbę samochodów wprowadzić na rynek bez tradycyjnej sieci dealerskiej i serwisowej” – czytamy w liście ZDS-u.
Tymczasem ElectroMobility Poland jasno mówi polskim dealerom „nie macie racji”. W wypowiedzi dla Autokult.pl, w odpowiedzi na zarzuty związku dealerów Paweł Tomaszek, dyrektor biura komunikacji i rozwoju biznesu spółki ElectroMobility Poland, powiedział, że „tworzenie oddzielnej, dedykowanej naszej marce tradycyjnej sieci dealerskiej i serwisowej nie tylko nie miałoby uzasadnienia ekonomicznego, ale stałoby w kontrze do obecnych tendencji rynkowych i przenoszenia sprzedaży do kanałów online”.
Mówiąc wprost: sieć dealerska w dobie nadchodzącej sprzedaży przez internet i showroomów w centrach miast, które mają już także tradycyjne marki (w Warszawie: Audi, Volvo, Volkswagen), nie ma sensu. Stąd ElectroMobility Polska chce „lekkiej kosztowo sieci dystrybucji”.
Auta będą też dostępne w carsharingu, gdzie potencjalni klienci będą mogli je po prostu sprawdzić.
Czytaj też:
Polski samochód elektryczny. Dealerzy: Bez nas nie sprzedacie ani sztuki Izery
Polski samochód elektryczny Izera