Projekt dotyczący konfiskaty prewencyjnej procedowany jest Ministerstwie Sprawiedliwości od wielu miesięcy. Forsowanie go przed wyborami było jednak blokowane przez najwyższe władze Prawa i Sprawiedliwości – informuje „Gazeta Wyborcza”. Na Nowogrodzkiej bano się, że wprowadzenie tak kontrowersyjnego przepisu przed wyborami prezydenckimi, mogłoby negatywnie odbić się na poparciu dla PiS.
Wybory już za nami, więc resort sprawiedliwości przypomniał o swoim pomyśle. Jak twierdzi „Gazeta Wyborcza” minister Ziobro miał dostać „zielone światło” od władz PiS na forsowanie przepisu. Projekt ma zostać wpisany do wykazu prac Rady Ministrów zaraz po wakacjach.
Konfiskata prewencyjna – o co chodzi?
W całej dyskusji chodzi o wprowadzenie tzw. konfiskaty prewencyjnej, czyli uzupełnienie zapisu „konfiskaty rozszerzone”. Ma to umożliwić przejmowanie przez państwo dóbr takich jak domy, samochody, biżuteria i inne kosztowności, które były w posiadaniu osób podejrzanych lub oskarżonych o działanie w zorganizowanej grupie przestępczej. W czym problem? Zgodnie z planem, możliwa będzie również konfiskata dóbr, które do osoby oskarżonej już nie należą. W ten sposób, na podstawie wyroku sądu, majątek mogą stracić przypadkowi obywatele, wobec których nie toczy się żadne śledztwo, ani nie są o nic podejrzani. Przejęcie będzie mogło nastąpić bez udowodnienia, że mienie pochodzi z przestępstwa. Jak informuje „GW”, to po stronie osoby, której majątek zostanie zarekwirowany, ma leżeć obowiązek udowodnienia, że tak nie jest.
Eksperci twierdzą, że łamie to konstytucyjne zapisy o prawie własności i domniemaniu niewinności.
Czytaj też:
Ziobro „chce i będzie się bił” o tożsamość. Po czym deklaruje: Nie prześladujemy LGBT