– Można odnieść wrażenie, że od jakiegoś czasu jedynym zaskoczonym tymi danymi jest Narodowy Bank Polski. Ja nie jestem, spodziewam się zresztą, że na początku roku możemy się otrzeć o dwucyfrową inflację – mówi w rozmowie z Wprost ekonomista Marek Zuber.
Szczyt inflacji bank centralny przewiduje na przełomie stycznia i maja i nasz rozmówca zgadza się z tym. Podkreśla przy tym, że to, czy będzie to 9,5 czy 10,5 proc. to już wyłącznie kwestia psychologiczna. Znaczenie ma to, czy Polacy przestrasza się wysokiej inflacji.
– Bo jeśli tak, to będzie to wstęp do spirali inflacyjnej. I niestety, działania rządu mogą wspomóc ten efekt. Bo jeśli w pierwszym etapie Polskiego Ładu w gospodarstwach ma zostać dwadzieścia kilka miliardów złotych (politycy przekonują, że 80 proc. gospodarstw będzie beneficjentami), do tego dodajemy działania antyinflacyjne, w tym różne dopłaty, to w efekcie rząd może bardzo szybko podkręcić inflację – mówi.