Władmimir Putin na wniosek rosyjskiej Dumy uznał niepodległość separatystycznych republik Ługańskiej i Donieckiej. Zaraz potem na terytorium marionetkowych państwa wjechało rosyjskie wojsko. Działania prezydenta spotkały się z natychmiastową reakcją międzynarodową.
Sankcje na Rosję uruchomione
Na rosyjską agresję na Ukrainę zareagowały Stany Zjednoczone, Unia Europejska, Japonia, Kanada, Australia i wiele innych. Objęto nimi między innymi kluczowy gospodarczo Nord Stream 2, który był narzędziem szantażu energetycznego, który Rosja od miesięcy stosowała wobec Unii Europejskiej. Niemcy zapowiedzieli, że wstrzymują certyfikację gazociągu, co będzie stanowiło kolejny cios dla rosyjskiej gospodarki. A ta, ciosów przyjęła już wiele.
Pierwsze efekty sankcji widać już na rosyjskiej giełdzie. Indeks MOEX od początku tygodnia notuje poważne straty. W poniedziałek spadł aż o 10 proc. Od początku roku jego wartość zanurkowała już o 20 proc. Blisko rekordowo niskiego poziomu jest też rosyjska waluta. We wtorek z jednego dolara można było kupić już 81 rubli.
Dalsze sankcje uzależnione od ruchu wojsk
Eksperci uważają, że dalsza kondycja rosyjskiej gospodarki mocno uzależniona będzie od tego, czy wojska Władimira Putina przesuną się dalej, niż zachodnia granica samozwańczych republik separatystycznych.
Jeśli ofensywa na Ukrainę będzie postępować, to zachodnie państwa zapowiedziały m.in. całkowite odcięcie Rosji od finansowania z zachodnich banków, co spowodowałoby wypadnięcie z międzynarodowego rynku finansowego. To znowu przełożyłoby się na ogromne trudności z eksportem gazu i ropy naftowej, czyli głównych źródeł finansowania kremla.