Gdy Polska Grupa Górnicza powstawała w 2016 r. na zgliszczach Kompanii Węglowej, która to z kolei kilkanaście lat wcześniej powstała na bazie kilku upadających państwowych spółek węglowych, miała być „lekiem na całe zło”. Wyszło jak zwykle.   
                
        
     
                 
                              
          
              
        Przez sześć lat inwestorzy wsadzili w PGG miliardy złotych. Na samym starcie było to jakieś 2,5 mld zł, z czego po 500 mln zł przypadało na PGE, Energę i PGNiG (a konkretnie spółki – córki z tych grup), a 700 mln zł na Węglokoks, do tego doszedł 1 mld zł z banków w postaci obligacji.
Kolejny 1 mld zł doszedł kilkanaście miesięcy później, gdy PGG przejmowała kopalnie Katowickiego Holdingu Węglowego. Wartość PGG systematycznie spadała i już od kilku lat giełdowe spółki, które ją dokapitalizowały, w swoich raportach wskazywały zero jako wartość ich akcji, choć miały w PGG od kilku do kilkunastu procent udziałów. W efekcie Skarb Państwa odkupił je od spółek i tak w przeważającej części przez niego kontrolowanych za niespełna 7 zł.
Źródło: Wprost
    
                        © ℗ 
                        Materiał chroniony prawem autorskim.
                        Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
 
                         
                           
                Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
 
    
