W miarę jak popyt na metale rzadkie rośnie, Pekin drastycznie zmniejsza ich kwoty eksportowe. Tylko w tym roku spadły one o 40 proc. Jeśli potrwa to przez kilka najbliższych lat, wielkie międzynarodowe koncerny będą musiały albo przenieść produkcję skomplikowanej elektroniki do Chin, albo zrezygnować z części opłacalnych biznesów. A jeśli zdecydują się na przenosiny do Chin, wówczas Państwo Środka liczy na przejęcie "know-how". "Wall Street Journal" nazywa rzadkie metale "łomem do wyważenia zachodnich tajemnic handlowych".
Chiny ograniczając dostęp innych państw do metali rzadkich łamią deklarację złożoną w 2000 roku na forum WTO, gdzie zobowiązały się do zniesienia kwot eksportowych. Wprawdzie zastrzegły, że mogą je stosować w przypadku, gdyby podobnym ograniczeniom byli poddani krajowi producenci, ale - jak zauważa "The Wall Street Journal" "ci nie mają z tym trudności". Nawet jednak USA, UE i Japonia najbardziej zainteresowane importem tych surowców zdecydują się skorzystać z arbitrażu WTO, uzyskanie korzystnego wyroku zajmie lata. W tym czasie zachodnie firmy, w tym również produkujące podzespoły do uzbrojenia, nie będą miały innego wyjścia, jak przenieść produkcję do Chin.
"Jeśli jednak Pekin odmawia światu dostępu do rzadkich, ale ważnych pierwiastków w ramach polityki merkantylistycznej, by wzmocnić własną przewagę, to jest to przypadek, w którym spór handlowy powinien być podniesiony do rangi kwestii bezpieczeństwa i polityki, a dostęp Chin do innych rynków powinien podlegać negocjacjom" - ocenia amerykańska gazeta. Zdaniem dziennikarzy "Wall Street Journal" "uzasadnienie dla wciągania rozwijających się Chin w system światowy załamie się, jeśli Pekin będzie bezkarnie łamał jego zasady".
arb, PAP