Hipoteczne kredyty walutowe, niezwykle popularne wśród Polaków, zostały wyłączone z programu Rodzina na swoim. Na szczęście. Nie oznacza to jednak, że stały się mniej popularne. Społeczeństwo skusiło się już raz na słabość franka szwajcarskiego. Przedsiębiorcy korzystający z opcji walutowych już wiedzą, do czego zdolny jest kapitał spekulacyjny. Mimo to młodzi Polacy wciąż szukają przygód – i decydują się na kredyty walutowe.
W sieci krąży ironicznie powiedzenie, że „Polacy znani są z lądowania we mgle i z przewidywania kursów walutowych". Co jeszcze musi spotkać kredytobiorców, żeby dostrzegali ryzyko kredytowe spotęgowane przez ryzyko kursowe? Ryzyko zmiany siły nabywczej poszczególnych walut w krótkim, średnim a nawet długim okresie można porównać do zakładu w kasynie. Skąd to porównanie? Wystarczy prześledzić historię zmian kursów kilku walut na rynku forex i puste portfele inwestorów, którzy skusili się na zawieranie „zakładów”.
Wiele osób decyduje się na przewalutowanie kredytu złotówkowego. Najczęstszym wyborem pozostaje euro, a decydującym argumentem jest planowane przez Polskę wejście do strefy euro. Kredytobiorcy kalkulują więc tak – dziś biorę kredyt w obcej walucie, ale już jutro będę otrzymywał wynagrodzenie w euro. Jednak czy ten argument w obecnej sytuacji krajów należących do unii walutowej nie jest zwykłym chciejstwem? Czy Polska nie przespała już czasem najlepszego momentu to integracji ze strefą euro przed kilkoma laty? Za kolejnymi rzucanymi przez polityków i przedstawicieli instytucji finansowych datami przyjęcia euro przez Polskę nie stoją żadne merytoryczne argumenty. Wciąż bowiem żyjemy w kraju rosnącego zadłużenia i niestabilnego kursu walutowego.
Doskonale pamiętamy huczne zapowiedzi wejścia Polski do strefy euro w 2012 roku. Kolejne propozycje to: 2013, 2015, 2017, a ostatnio ministerstwo finansów przyznało, że momentu wejścia do strefy euro nie da się określić precyzyjnie. Dlatego - delikatnie mówiąc - nierozsądne jest planowanie własnej przyszłości w oparciu o tak enigmatyczne informacje.
Na czym więc tak naprawdę opiera swoją decyzję osoba decydująca się na kredyt w obcej walucie? Raczej na własnej intuicji, która w tym przypadku może być nie najlepszym doradcą. Skoro mniej świadomi kredytobiorcy, którzy stanowią większość klientów banków, nie mogą liczyć na odgórną decyzję rządu dotyczącą bezwarunkowego zakazu udzielania kredytów walutowych przez banki, co rekomendują zresztą nadzorcze instytucje UE, to pozostaje zachować nadzwyczajną ostrożność, bo podobno „licho nie śpi".
Długoterminowy trend relacji złotówki do euro wcale nie wygląda pomyślnie z punktu widzenia potencjalnych kredytobiorców zadłużenia w europejskiej walucie. Aż do końca 1999 roku złoty systematycznie tracił na wartości. Przez kolejną dekadę złotówka wahała się w przedziale od 3,2-3,3 zł do prawie 5 zł za euro, co przypomina odpoczynek przed kolejną falą dominacji euro. Obecnie złoty ustabilizował się w okolicy 4 zł, ale nikt nie zna dnia ani godziny ponownego ataku kapitału spekulacyjnego na dotychczasowe maksima. Czy warto kupować los na tej loterii?
Wiele osób decyduje się na przewalutowanie kredytu złotówkowego. Najczęstszym wyborem pozostaje euro, a decydującym argumentem jest planowane przez Polskę wejście do strefy euro. Kredytobiorcy kalkulują więc tak – dziś biorę kredyt w obcej walucie, ale już jutro będę otrzymywał wynagrodzenie w euro. Jednak czy ten argument w obecnej sytuacji krajów należących do unii walutowej nie jest zwykłym chciejstwem? Czy Polska nie przespała już czasem najlepszego momentu to integracji ze strefą euro przed kilkoma laty? Za kolejnymi rzucanymi przez polityków i przedstawicieli instytucji finansowych datami przyjęcia euro przez Polskę nie stoją żadne merytoryczne argumenty. Wciąż bowiem żyjemy w kraju rosnącego zadłużenia i niestabilnego kursu walutowego.
Doskonale pamiętamy huczne zapowiedzi wejścia Polski do strefy euro w 2012 roku. Kolejne propozycje to: 2013, 2015, 2017, a ostatnio ministerstwo finansów przyznało, że momentu wejścia do strefy euro nie da się określić precyzyjnie. Dlatego - delikatnie mówiąc - nierozsądne jest planowanie własnej przyszłości w oparciu o tak enigmatyczne informacje.
Na czym więc tak naprawdę opiera swoją decyzję osoba decydująca się na kredyt w obcej walucie? Raczej na własnej intuicji, która w tym przypadku może być nie najlepszym doradcą. Skoro mniej świadomi kredytobiorcy, którzy stanowią większość klientów banków, nie mogą liczyć na odgórną decyzję rządu dotyczącą bezwarunkowego zakazu udzielania kredytów walutowych przez banki, co rekomendują zresztą nadzorcze instytucje UE, to pozostaje zachować nadzwyczajną ostrożność, bo podobno „licho nie śpi".
Długoterminowy trend relacji złotówki do euro wcale nie wygląda pomyślnie z punktu widzenia potencjalnych kredytobiorców zadłużenia w europejskiej walucie. Aż do końca 1999 roku złoty systematycznie tracił na wartości. Przez kolejną dekadę złotówka wahała się w przedziale od 3,2-3,3 zł do prawie 5 zł za euro, co przypomina odpoczynek przed kolejną falą dominacji euro. Obecnie złoty ustabilizował się w okolicy 4 zł, ale nikt nie zna dnia ani godziny ponownego ataku kapitału spekulacyjnego na dotychczasowe maksima. Czy warto kupować los na tej loterii?