EBC (raczej) nie wyciągnie pomocnej dłoni

EBC (raczej) nie wyciągnie pomocnej dłoni

Dodano:   /  Zmieniono: 
Bank zapowiedział, że w celu osiągnięcia „adekwatnych celów” możliwe będzie podjęcie wszelkich „niestandardowych rozwiązań”, wliczając w to operacje otwartego rynku. 123RF
Szefostwo Europejskiego Banku Centralnego podkreśla, że polityka fiskalna wciąż pozostaje w gestii poszczególnych państw. Mario Draghi, szef EBC, nie wyklucza jednak dalszych działań pomocowych dla krajów dotkniętych kryzysem.
Komitet EBC podczas czwartkowego posiedzenia zgodnie z oczekiwaniami pozostawił stopy procentowe na niezmienionym poziomie. Stopa referencyjna dalej wynosi 0,75 proc. Draghi zdementował pogłoski o kolejnej rundzie skupowania obligacji zadłużonych państw strefy euro. Prezes EBC powiedział, że sytuacja poszczególnych krajów nie była tematem dyskusji komitetu, i dodał, że jego instytucja nie wyjdzie z inicjatywą udzielenia finansowej pomocy. ? To państwa muszą w pierwszej kolejności zadbać o konsolidację fiskalną swoich budżetów ? zaznaczył.
 
Z wypowiedzi prezesa EBC można jednak wywnioskować, że nie odrzuca definitywnie tej możliwości. Bank zapowiedział bowiem, że w celu osiągnięcia 'adekwatnych celów' możliwe będzie podjęcie wszelkich 'niestandardowych rozwiązań', wliczając w to operacje otwartego rynku. Draghi ogłosił, że działania banku są skupione wokół przebiegu krótkookresowej krzywej rentowności obligacji.

Pozbawione konkretów przemówienie prezesa EBC zostało raczej chłodno przyjęte przez rynki. Krótko po jego przemowie wzrosła rentowność zarówno włoskich, jak i hiszpańskich 10-letnich obligacji, a na parkietach giełdowych zaobserwowano spadki. Giełdy w Mediolanie, Madrycie, a nawet we Frankfurcie zniżkowały o kilka procent. Zanurkował również warszawski parkiet ? WIG w ciągu kilkunastu minut stracił blisko 1,5 proc.

Na foreksie przed konferencją widać było silną presję spekulacyjną. Kurs euro silnie utrzymywał się wokół poziomu 4,1 zł. Krótko po przemowie prezesa EBC skoczył ostro w górę. Późnym popołudniem emocje najwyraźniej jednak opadły i za euro ponownie płaciło się blisko 4,1 zł.