Po tym, jak na zamrożenie produkcji zgodziły się Arabia Saudyjska, Rosja, Wenezuela, Katar i Irak, uwaga globalnych inwestorów skupiła się na Iranie. Kraj ten dopiero niedawno uwolnił się od jarzma zachodnich sankcji, które ograniczały jego możliwości wydobycia i eksportu ropy naftowej – i od razu zaznaczał, że jest sceptyczny wobec wizji dołączenia do porozumienia i zobowiązania się do zamrożenia swojego poziomu produkcji. I faktycznie, środowe rozmowy Iranu i sygnatariuszy porozumienia zakończyły się fiaskiem. Przedstawiciel Iranu, Mehdi Asali, powiedział, że wymaganie od Iranu utrzymania niskiego poziomu produkcji jest nielogiczne w sytuacji, gdy w poprzednich miesiącach inne kraje podnosiły swoje wydobycie, przyczyniając się do nadpodaży ropy na świecie. Tymczasem Iran jasno dał do zrozumienia, że chce wykorzystać swój powrót na rynek ropy naftowej i zwiększyć produkcję oraz eksport, odzyskując przynajmniej częściowo swój udział w rynku.
Niechęć Iranu do dołączenia do porozumienia sprawia, że wciąż bazowym scenariuszem na bieżący rok jest utrzymanie się nadwyżki na globalnym rynku ropy naftowej. W rezultacie, decyzja o zamrożeniu produkcji staje się na rynku ropy naftowej relatywnie mało istotna dla kształtowania się cen tego surowca. Wprawdzie wczoraj notowania ropy naftowej wzrosły, ale w dużej mierze był to efekt niespodziewanej zniżki zapasów ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych. Według danych Departamentu Energii USA, w minionym tygodniu spadły one o 3,3 mln baryłek, podczas gdy oczekiwano ich wzrostu o niemal 4 mln baryłek.
Paweł Grubiak - członek zarządu, doradca inwestycyjny w Superfund TFI
(ISBnews/ Superfund TFI)