– CureVac to jedna z najbardziej innowacyjnych firma świata – przyznał Elon Musk podczas swojej wizyty w Niemczech... no i się zaczęło. Taki komentarz z ust jednego z najodważniejszych inwestorów ostatnich lat wzbudził ogromne zamieszanie. Wiele osób doszukiwało się w nim chęci przejęcia firmy lub chociaż części jej udziałów przez właściciela Tesli, SpaceX, Neuralink i The Boring Company. Współpraca z niemiecką firmą farmaceutyczną nie jest dla Muska nowością. Tesla wykonała dla firmy m.in. fabrykę RNA.
Spotkanie z ministrami
Domysły o przejęciu firmy przez ekscentrycznego miliardera z RPA podgrzewa również fakt, że spotkał się on w środę z aż trzema niemieckimi ministrami, w tym z ministrem gospodarki Peterem Altmaierem. Niemiecki resort gospodarki odmówił komentarza w tej sprawie, które zadała agencja Reuters. Nie udało się także uzyskać komentarza europejskiego przedstawicielstwa Tesli.
Diemar Hopp, do którego należy niemal 50 proc. udziałów w CureVac uciął jednak spekulacje. Przyznał, że łączenie pozytywnej opinii Elona Muska na temat firmy z faktem, że dojdzie do przejęcia, to „czysta fantazja”. Pogłoski zdementował także rzecznik prasowy niemieckiej firmy. Powiedział, że nabycie udziałów w spółce nie było tematem rozmów zarządu z Elonem Muskiem.
CureVac na celowniku Donalda Trumpa
Prezydent USA Donald Trump próbował w marcu przejąć za „dużą sumę pieniędzy” firmę CureVac. Niemieckie przedsiębiorstwo, które posiada przedstawicielstwo w Bostonie, obecnie koncentruje się na wypracowaniu szczepionki na koronawirusa. Jak informował dziennik Die Welt, Trumpowi miało zależeć na tym, aby ewentualny produkt dostępny był wyłącznie dla Amerykanów. Firma miałaby przenieść swoje laboratoria badawcze do siedziby w Bostonie i tam pracować nad stworzeniem szczepionki na SARS-CoV-2, który wywołuje chorobę COVID-19.
Próba przejęcia CureVac przez rząd USA została potwierdzona przez rzecznika niemieckiego Ministerstwa Zdrowia. Okazuje się, że Niemcy zaproponowali firmie konkurencyjną ofertę, aby ta dalej pracowała nad szczepionką w swoich niemieckich oddziałach. Dzięki temu chciano zagwarantować, że ewentualny produkt będzie dostępny także na rynku europejskim.
Czytaj też:
Technologiczna bańka pękła. To był najgorszy dzień od trzech miesięcy