Banki przestały być instytucjami zaufania publicznego. „Można klienta robić w trąbę póki się nie zorientuje”

Banki przestały być instytucjami zaufania publicznego. „Można klienta robić w trąbę póki się nie zorientuje”

Bankomat
Bankomat Źródło:Shutterstock / nrqemi
Sektor bankowy miał świadomość, że ma pewną przewagę nad klientem, której nie powinien wykorzystywać, bo jest to z gruntu niemoralne. Ale przewagę wykorzystał.

Po publikacji stanowiska KNF w sprawach frankowych pojawiły się broniące go głosy. Na przykład, że koronne przewinienie banków, tj. zastosowanie w umowach samodzielnie ustalanego spreadu, w istocie nie jest przyczyną konfliktu. Mówi się, że gdyby nie wzrost kursu franka szwajcarskiego, to fakt abuzywności tych zapisów nikogo by nie obchodził.

Czyli w skrócie… można robić klienta w trąbę, póki się nie zorientuje. Czy aby ciągle mówimy o instytucjach zaufania publicznego?

Dobrze, ale mimo wszystko zastanówmy się, co by było, gdyby faktycznie banki własnego dodatkowego wynagrodzenia do umów nie wcisnęły, a wszystkie obliczenia odbywałyby się tak jak Pan Bóg przykazał, tj. wg kursu średniego NBP. Czy nadal z tymi umowami byłoby wszystko w porządku?

Czytaj też:
Decyzja RPP nie ożywiła złotego. Polska waluta pozostaje słaba w obliczu potencjalnego lockownu

Przecież obowiązują w naszym kraju dobre obyczaje, zwane przez prawników zasadami współżycia społecznego, a na mocy Kodeksu cywilnego wszystkie podmioty obrotu gospodarczego obowiązane są działać moralnie. Ba! Umowa sprzeczna z zasadami współżycia społecznego jest nieważna (art. 58 § 2 k.c.). Taką zasadą jest chociażby obowiązek zachowania lojalności kontraktowej, czyli po prostu uczciwego zawierania umów. Stoję nieugięcie na stanowisku, że na mocy tego właśnie artykułu umowy kredytów frankowych powinny być przez sądy uznane za nieważne. A oto dlaczego:

W społeczeństwie funkcjonuje określenie — „instytucja zaufania publicznego”. Niechybnie należą do tej kategorii podmiotów banki. W rozdziale II Zasad dobrych praktyk bankowych z 2007 r. (dokument dostępny na stronie internetowej Związku Banków Polskich) czytamy:

„1. W stosunkach z klientami banki postępują z uwzględnieniem szczególnego zaufania, jakim są darzone oraz wysokich wymagań co do rzetelności, traktując wszystkich swoich klientów z należytą starannością.

2. Bank nie może wykorzystywać swego profesjonalizmu w sposób naruszający interesy klientów”.

Czyli póki co wiemy, że sektor bankowy miał świadomość, że ma pewną przewagę nad klientem, której nie powinien wykorzystywać, bo jest to z gruntu niemoralne.

Teraz zastanówmy się, czy banki faktycznie mogły przewidzieć z jakim poważnym ryzykiem wiąże się dla klienta sprzedawany przez nie produkt. Obecnie już za fakt znany powszechnie możemy uznać, podobne kryzysy na rynku hipotecznym w Australii i we Włoszech, gdzie również doszło do skokowego wzrostu kursu franka szwajcarskiego względem rodzimej waluty po kilku latach od udzielania tychże kredytów. Może dlatego Prezes Zarządu Banku Pekao SA napisał w liście do Prezesa Związku Banków Polskich w listopadzie 2005 r., że bank ten nie będzie udzielał kredytów walutowych osobom nie zarabiającym w walucie kredytu? („Biała księga kredytów frankowych w Polsce”, dostępna na stronie internetowej Związku Banków Polskich, s. 26).

Czytaj też:
„Pozwałem bank” – mówi coraz więcej niezadowolonych kredytobiorców. I wygrywają

Jeśliby nawet przyjąć, że polski sektor bankowy nie miał pojęcia o ryzyku, które już się zmaterializowało w innych częściach globu, to nie możemy pominąć już samych wyraźnych ostrzeżeń nadzoru finansowego. Jak wiemy, najwięcej udzielonych kredytów frankowych przypada na szczytowy moment umocnienia się złotego, czyli 2008 r. Tymczasem w „Raporcie o sytuacji banków w 2007 r”. na s. 61 Komisja Nadzoru Finansowego ostrzegała, że podobna sytuacja miała już miejsce w Stanach Zjednoczonych. Wskazano, że udzielanie kredytów walutowych na długi okres, szczególnie w momencie gdy krajowa waluta jest silna, może później spowodować wzrost zadłużenia nawet przekraczający wartość kredytowanej nieruchomości. Między bajki możemy zatem włożyć twierdzenia o tym jak gwałtowne wahania franka szwajcarskiego zaskoczyły banki. Faktycznie nikt nie wiedział kiedy czarny scenariusz się ziści, ale wiedza o skutkach takiego scenariusza była zarówno nadzorowi, jak i samym bankom znana.

Dobrze, ale co z faktem, że przecież kurs mógł się wahać w obu kierunkach? Bank mógł tak samo zyskać, jak i stracić? Tutaj pozwolę sobie przytoczyć słowa nadzoru ze s. 27. „Informacji w zakresie skutków projektu ustawy o sposobach przywrócenia równości stron niektórych umów kredytu i umów pożyczki” (dostępnej na stronie internetowej Komisji Nadzoru Finansowego):

„(...) banki najczęściej finansują kredyty walutowe, zawierając, zgodnie z przepisami prawa bankowego, umowy instrumentów pochodnych zabezpieczających przed ryzykiem walutowym i ryzykiem stopy procentowej, w tym m.in. tak zwane CCIRS (Cross-Currency Interest Rate Swap). (…) Kredytobiorcy detaliczni nie korzystają z takich zabezpieczeń. Dostęp do tych instrumentów jest dla nieprofesjonalnych uczestników rynku finansowego możliwy, ale w praktyce zbyt trudny i skomplikowany”.

Czytaj też:
KNF kontra frankowicze. „Jeśli sąd to uwzględni, będziemy państwem totalitarnym”

Podsumowując:

  • Podobne scenariusze materializowały się już wcześniej w historii bankowości.
  • Nadzór i sektor bankowy miały świadomość, że skok franka może spowodować znaczne uszczuplenie majątku ich klientów, a nawet doprowadzić ich do ruiny
  • Niektóre banki z tego powodu nie sprzedawały tych usług finansowych
  • KNF ostrzegała, że skok franka może spowodować po stronie klientów wzrost zadłużenia nawet przewyższający wartość nieruchomości
  • Bank zabezpieczył się od możliwych wahań kursowych, ale klient z takich zabezpieczeń nie korzystał (pewnie nawet nie wiedział o ich istnieniu).

Teraz, pozwolę sobie przypomnieć:

„ 1. W stosunkach z klientami banki postępują z uwzględnieniem szczególnego zaufania, jakim są darzone oraz wysokich wymagań co do rzetelności, traktując wszystkich swoich klientów z należytą starannością. 2. Bank nie może wykorzystywać swego profesjonalizmu w sposób naruszający interesy klientów”.

No further comments…


Magdalena PLEDZIEWICZ: Radca prawny. Zajmuje się sprawami związanymi z rynkiem finansowym ze szczególnym uwzględnieniem ochrony praw konsumenta w sporach z instytucjami finansowymi – w tym sprawami kredytobiorców frankowych. W latach 2019-2020 ekspert zewnętrzny w biurze Rzecznika Finansowego. Właścicielka Pledziewicz Kancelarii.
Źródło: Wprost