Źle się dzieje w gastronomii. Przyciśnięci podwyżkami na wszystkich frontach klienci oszczędzają i rośnie grupa osób, dla których jedzenia na mieście zarezerwowane jest dla wyjątkowych okazji. W górę idą też koszty restauratorów. Niektórzy już podnieśli ceny, inni jeszcze nie mieli odwagi tego zrobić. „Rzeczpospolita” zauważa, że dostawcy produktów spożywczych wykorzystali okazję i cen nie tylko nie obniżyli, ale podnieśli.
Ministerstwo uważa, że zerowy VAT dla gastronomii jest nieuczciwy wobec innych branż
Izba Gospodarcza Gastronomii Polskiej już w grudniu apelowała o obniżenie VAT w gastronomii do 5 proc., ale ówczesny minister Tadeusz Kościński odpowiedział, że nie jest to możliwe, ponieważ ucierpią na tym sklepy.
Izba obliczyła, że jednolita 5-proc. stawka doprowadziłaby do obniżenia o 3 pkt proc. VAT na usługi gastronomiczne. Stawka na napoje spadłaby z 23 proc. do symbolicznego poziomu. „Postulowana obniżka spowodowałaby w niektórych przypadkach znaczące różnice w poziomie opodatkowania podobnych w istocie świadczeń oferowanych w sektorze gastronomicznym oraz w handlu detalicznym, i tym samym naruszenie zasady równego opodatkowania” – napisał Paweł Selera, dyrektor Departamentu Podatku od Towarów i Usług w resorcie finansów.
– Ciężko nawet polemizować z tak absurdalnym argumentem, a teraz nie dość, że nam stawki nie obniżono, to de facto obciążenia wzrosły. Gastronomia cierpiąca przez skutki lockdownów będzie zmagać się z jeszcze większymi problemami i falą upadłości – powiedział Jacek Czauderna, prezes Izby.
Obecnie sprzedaż produktów w gastronomii objęta jest, w zależności od rodzaju usługi lub produktu, trzema stawkami VAT 5 proc., 8 proc. i 23 proc. Również Sylwester Cacek, prezes Sfinks Polska, uważa, że obniżenie tych stawek mogłoby spowodować obniżenie cen oferowanych usług gastronomicznych – dodaje.
Pandemia cofnęła rozwój gastronomii o kilka lat
Jeden z rozmówców „Rz” zwrócił uwagę, że klienci coraz częściej kupują tylko niewielkie posiłki dla dzieci albo zamawiają najtańszą pozycję z menu, a więc zupę. Wartość zamówień spada, za to rosną koszty prowadzenia lokali gastronomicznych. W górę poszły ceny gazu i prądu, rośnie presja płacowa, drożeją składniki.
Podwyżki cen wpisują się w długą listę przeszkód, z którymi w ostatnich kwartałach mierzy się branża gastronomiczna. Cały 2020 rok upłynął w cieniu lockdownów i powtarzanych apeli o to, by klienci ograniczali przebywanie w zatłoczonych miejscach. Według niedawnego raportu GfK pandemia w ostatnich dwóch latach cofnęła gastronomię pod względem liczby lokali do 2009 r., zaś jeśli chodzi o wartość rynku – do 2016 r.
Czytaj też:
Katastrofa w gastronomii. Nie ma komu pracować. „Kelner chciał 10 tys. na rękę i kończyć o godz. 21”