W czwartek minister zdrowia Adam Niedzielski ogłosił zniesienie od przyszłego tygodnia obowiązku zasłaniania nosa i twarzy w przestrzeni zamkniętej (z nielicznymi wyjątkami). Wielu odebrało tę zapowiedź, jako symbol zakończenia pandemii (choć zachorowań wciąż nie brakuje) po dwóch latach jej trwania.
Wśród obiektów zamkniętych w marcu 2020 roku były kina, które do dziś – mimo, że przy późniejszych obostrzeniach bywały one oszczędzane – nie mogą o wrócić do dawnej formy. Choć polscy widzowie wrócili do kin, to nie tak tłumnie jak zakładano, czego egzemplifikacją jest stosunkowo niska frekwencja na wydawać by się mogło hitowych produkcjach.
Helios liczy na 80 proc. frekwencję
Sieć kin Helios liczy jednak na to, że po zniesieniu ostatnich obostrzeń frekwencja odbuduje się i do końca tego roku osiągnie poziom 80 proc. w porównaniu z okresem sprzed pandemii.
– Liczymy na osiągniecie poziomu frekwencji rzędu 80 proc. okresu sprzed pandemii w kinach w tym roku. Nasze założenia są nawet wyraźnie ostrożniejsze od konkurencji i będziemy cieszyć się, jak nasze oczekiwania zostaną przebite. Jednak rynek nie odradza się natychmiast, tylko stopniowo, więc uważamy nasze oczekiwanie za racjonalne. Na pewno sprzyjać będzie dobry repertuar – powiedział podczas wideokonferencji Tomasz Jagiełło, członek zarządu Agory, właściciela sieci kin Helios.
– Po zapowiedzianym zniesieniu obostrzeń startujemy z poziomu 60 proc. frekwencji przedpandemicznej. Najpierw chcemy odbudować frekwencję, następnie nadejdzie czas na budowanie przychodów – dodał.
Z danych Heliosa wynika, że w ubiegłym roku sprzedano w Polsce 29 mln biletów do kina, co oznacza wzrost o 47 proc. w stosunku do 2020 roku. Sprzedaż była jednak znacznie niższa niż w 2019 roku, gdy Polacy odwiedzili kina aż 61 mln razy. Należy pamiętać jednak, że w zeszłym roku – w związku z obostrzeniami – kina były zamknięte w sumie przez 140 dni.
Raport Wojna na Ukrainie
Otwórz raport
Czytaj też:
Trudna sytuacja kin. Nie tylko przez pandemię