26 maja ruszy program gwarancji wkładu własnego dla osób, które nie uzbierały wymaganej przez bank kwoty do otrzymania kredytu. Gdy założenia programu wykluwały się w maju zeszłego roku, wydawało się, że to właśnie wkład własny jest tym, co uniemożliwia wielu ludziom zakup pierwszej nieruchomości. Pomysł był taki: osobom, które zarabiają na tyle dużo, że mogą spłacać raty kredytu, ale nie uzbierały kilkudziesięciu tysięcy złotych na start (bo na przykład czynsz za wynajmowane mieszkanie uniemożliwiał im odkładanie na własne cztery kąty), Bank Gospodarstwa Krajowego udzieli gwarancji, która będzie przez bank traktowana na równi z wniesieniem wkładu.
Coraz trudniej o kredyt
Nie jest to równoznaczne z wniesieniem przez BGK tych pieniędzy na poczet mieszkania beneficjenta – i tak będzie on musiał samodzielnie spłacić kredyt w pełnej wysokości.
Przez ten rok wiele się zmieniło i dziś największym problemem marzących o mieszkaniu nie jest już wkład własny, ale otrzymanie kredytu, bo zaostrzone zasady oceniania zdolności poważnie ograniczają grono zainteresowanych. Systematyczny wzrost stóp procentowych i wprowadzenie nowych zaostrzonych zaleceń KNF spowodowały, że zdolność kredytowa Polaków dramatycznie spadła. W efekcie w tym roku banki pożyczą nam niemal połowę mniej niż w ubiegłym.
Ceny uciekły limitom
Aby skorzystać z programu „Mieszkanie bez wkładu własnego”, ubiegający się o dopłatę musi wybrać mieszkanie lub dom, którego cena nie przekracza limitu obowiązującego w danym mieście lub regionie. Tyle że ceny rosną tak szybko, że w wielu miastach nie dałoby się znaleźć mieszkania w tak niskiej cenie. Z najnowszy danych NBP wynika, że I kw. 2022 r. średnia cena transakcyjna nowych mieszkań wzrosła średnio o 4 proc. w porównaniu do IV kw. 2021 r. i aż o 19 proc. porównując do poziomu przed rokiem. Rekordzistami są Białystok (33 proc. r/r) i Zielona Góra (30 proc. r/r). – Dlatego choć program MBWW jeszcze nie ruszył, to już pojawiła się zapowiedź kilku zmian, między innymi podwyższenia wspomnianych limitów cen mieszkań – zauważa Jarosław Sadowski, Główny analityk Expander Advisors.
Dlatego też jeszcze przed startem programu trzeba było zmienić niektóre obowiązujące w nim wytyczne. Zadecydowano, że dla nowych i używanych mieszkań będą obowiązywały oddzielne limity. Te pierwsze mają wzrosnąć o 7,6 proc. Z zapowiedzi wynika, że zmiana ta zacznie obowiązywać jeszcze w tym roku. Dla przykładu w Warszawie początkowo limit dla rynku pierwotnego wyniesie 10 013 zł, a po zmianie będzie to 10 783 zł. Mimo podwyżki limit wciąż będzie 13 proc. niższy niż średnia cena transakcyjna w I kwartale.
Najgorsza sytuacja będzie natomiast w Szczecinie, gdzie początkowy limit będzie o 33 proc. niższy niż średnia cena i nawet po podwyżce różnica wciąż będzie bardzo wysoka (28 proc.). Z kolei łatwo będzie znaleźć mieszkanie spełniające warunki programu w Opolu, Olsztynie, Poznaniu, Zielonej Górze, Bydgoszczy, Rzeszowie i Kielcach. Tam nowy limit będzie bowiem wyższy niż średnia cena w I kwartale.
Limity dla mieszkań z drugiej ręki mają wzrosnąć o 8,3 proc.
Dla mieszkań w rynku wtórnego limity są niższe, ale mają zostać podwyższone nieco mocniej, bo o 8,3 proc. Dla wspomnianej wcześniej Warszawy początkowo będzie to 9 242 zł, a po podwyżce 10 013 zł. Tu również najgorsza sytuacja będzie w Szczecinie, bo początkowo limit będzie o 26 proc. niższy niż średnia cena na tym rynku, a po podwyżce o 20proc. Najłatwiej będzie natomiast znaleźć mieszkanie w odpowiedniej cenie w Opolu, Zielonej Górze, Bydgoszczy, Katowicach, Poznaniu, Olsztynie, Kielcach, Białymstoku i Łodzi. Tam nowy limit będzie wyższy niż średnia cena w I kwartale.
Czytaj też:
Rząd podżyruje kredyt, ale warunki tak wyśrubowane, że w niektórych miastach nie ma ofert