Na kolonie wyjechało więcej dzieci niż zakładały biura podróży, ale powodów do radości nie ma

Na kolonie wyjechało więcej dzieci niż zakładały biura podróży, ale powodów do radości nie ma

Dzieci na koloniach w górach
Dzieci na koloniach w górach Źródło: PAP / PAP/Grzegorz Momot
Ze zorganizowanych form wypoczynku skorzystało więcej dzieci niż przed pandemią. Nie oznacza to, że branża ma za sobą „złoty sezon” – wzrost cen paliwa, wyżywienia i wynagrodzenia personelu sprawiły, że zyski są umiarkowane.

Organizatorzy wypoczynku dzieci i młodzieży mogą już dokonywać podsumowań minionych wakacji. Jest z czego się cieszyć, choć biznes okazał się mniej zyskowny niż poprzednie lato.

„Dziennik Gazeta Prawna” informuje, że przed wakacjami 4853 organizatorów przygotowało ofertę na lato dla 123 744 uczestników. Z podsumowania MEiN, opracowanego na prośbę „DGP”, wynika, że ostatecznie z zorganizowanego wypoczynku skorzystało ponad 1 337 000 dzieci. To więcej, niż zakładali organizatorzy, ale też więcej niż przed pandemią, gdy w zorganizowanych koloniach i półkoloniach w miejscu zamieszkania uczestniczyło 1 310 000 dzieci (2019 rok).

Inflacja nie ominęła kolonii

Hitem tegorocznego lata okazały się wakacje w mieście, czyli półkolonie. Wypoczywało na nich niemal 474 000 dzieci. Przed rokiem było to 383 000, a w 2019 r. – 397 000. Powodem dużego zainteresowania byłą dostępność – starsze dzieci na miejsce zbiórki mogą dojeżdżać same, a rodzice nie martwią się, w jaki sposób spędzają czas, gdy oni są w pracy. No i cena – nie trzeba głębokiego przemyślenia, by wiedzieć, że kilkugodzinne zajęcia są tańsze niż tygodniowy wyjazd w góry czy nad jezioro.

Liczby robią wrażenie, ale nie oznaczają bynajmniej, że biura podróży, stowarzyszenia i fundacje, które przygotowały oferty wypoczynku, liczą zyski. Zdrożały wszystkie usługi, które wiążą się z organizacją wyjazdów lub nawet atrakcjami w mieście. Droższe niż rok temu jest paliwo, więcej trzeba zapłacić za noclegi i żywność, wyższych stawek oczekują wychowawcy i animatorzy.

Czerwińska-Albin z biura podróży Czerwiński podała w rozmowie z „DGP” przykład: w zeszłym roku cena za 1 km 60-osobowego autokaru wynosiła 5,50 zł. Teraz 8 zł. Zapewnia, że mimo rosnących kosztów nie podniosła cen na tyle, by wyższe wpłaty od rodziców zniwelowały dodatkowe wydatki. Trochę ze strachu przed utratą klientów, a trochę dlatego, że część rodziców podpisywała umowy wiosną, zanim inflacja wystrzeliła.

– Po dwóch latach wstrzemięźliwości turystycznej ludzie zapragnęli w końcu zafundować dzieciom wakacje. Gdy je wykupywali, zwykle w kwietniu, inflacja nie była jeszcze mocno odczuwalna. Choć i wówczas, w porównaniu z poprzednim rokiem, były one droższe o ok. 20 proc. – powiedział Krzysztof Maziński z biura usług turystycznych Biuro BUT.

Czytaj też:
Najtańsze all inclusive na sierpień i wrzesień. Wakacje marzeń za mniej niż 1500 zł

Opracowała:
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna