Tylko w ciągu pierwszych 10 dni od uruchomienia dla klientów indywidualnych sprzedaży węgla brunatnego przez kopalnie w Bełchatowie i Turowie, zakontraktowano już sprzedaż 7,5 tys. ton tego surowca.
O szkodliwości węgla brunatnego pisaliśmy niejednokrotnie. Michał Silber, specjalista chorób wewnętrznych i chorób płuc podkreśla, że jest to „najbardziej szkodliwy dla zdrowia węgiel, biorąc pod uwagę ilość emitowanych podczas jego spalania zanieczyszczeń". W rozmowie z serwisem Medonet Silber podkreśla, że spalanie tego rodzaju węgla powoduje bardzo dużą emisję dwutlenku siarki, tlenków azotu, szkodliwych pyłów oraz metali ciężkich, co może sprzyjać rozwojowi chorób takich jak pylica czy nowotwory układu oddechowego.
Dlaczego kupujemy węgiel brunatny?
Dlaczego – biorąc pod uwagę powyższe oraz zapewnienia rządzących, że węgla kamiennego mamy pod dostatkiem – Polacy tak chętnie zaopatrują się w węgiel brunatny? Jak tłumaczy w rozmowie z Money.pl ekspert ds. bezpieczeństwa energetycznego dr Przemysław Zaleski z Politechniki Wrocławskiej i Fundacji Pułaskiego to efekt tego, że rząd pootwierał wszystkie możliwe furtki dotyczące surowców opałowych, w obawie przed kryzysem społecznym.
– W kontekście problemów z logistyką węgla kamiennego z portów na wybrzeżu lepiej było pozwolić ludziom na kupno każdego innego węgla, byle był on dostępny – mówi dr Zaleski, podkreślając, że w obliczu braku węgla kamiennego lepiej, aby Polacy palili gorszym węglem aniżeli plastikiem, papierem czy oponami.
Bez wątpienia zainteresowanie węglem brunatnym wiąże się również z jego atrakcyjną ceną. Z danych, które przytacza Money.pl wynika, że najdroższy węgiel brunatny z Turowa dla odbiorcy indywidualnego kosztuje 494,46 zł za tonę, najtańszy zaś (z Bełchatowa) kosztuje 191,50 zł za tonę.
Maksymalnie można zakupić sześć ton węgla kamiennego, co energetycznie odpowiada ok. dwóm tonom węgla kamiennego. Zmieszanie tony węgla kamiennego w cenie 3 tys. zł z trzema tonami węgla brunatnego (odpowiednik tony węgla kamiennego) – każda po 500 zł za tonę – daje w sumie koszt 4500 zł, a nie 6000 zł jak w przypadku zakupu na rynku dwóch ton węgla kamiennego.
Piece nowej generacji nieprzystosowane
Sandra Apanasionek, rzeczniczka prasowa spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, której podlegają obie kopalnie węgla brunatnego podkreśla w rozmowie z Money.pl, że węgiel z Turowa ma mniej niż 1 proc. siarki, za to z Bełchatowa ma 1,5 proc. siarki. Tymczasem kiedy obowiązywały jeszcze normy środowiskowe dla węgla, mógł on zawierać nie więcej niż 1,2 proc. Co istotne, piece nowszej generacji mogą po paleniu węglem brunatnym doznać awarii.
Spółka zabezpiecza się na wypadek ewentualnych pozwów za szkody, jakie jej węgiel może wyrządzić w domowej instalacji grzewczej, podkreślając, że jest to zakup na własne ryzyko.
– Przed dokonaniem zakupu prosimy o sprawdzenie, czy Państwa instalacja grzewcza jest przystosowana do bezpiecznego spalania węgla brunatnego. Spółka PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna nie ponosi odpowiedzialności za ewentualne szkody z tego tytułu – informuje PGE.
Krzysztof Smolnicki, prezes zarządu Fundacji Ekorozwoju FER i działacz antysmogowy, podkreśla, że piece domowe nowszej generacji są kompletnie nieprzystosowane do spalania węgla brunatnego. Ale palenie tym surowcem może nie tylko zniszczyć instalacje i pozbawić nas gwarancji naprawy od producenta, ale też nas zatruć. – Rząd wrzucił bieg wsteczny, jeśli chodzi o walkę ze smogiem w kraju – podkreśla w rozmowie z portalem Smolnicki.
Ekspert zwraca uwagę, że zamrożenie przez rząd norm jakościowych dotyczących węgla nie zwalnia władz za to, co dwie duże spółki państwowe sprzedają Polakom. Kupujący mają też prawo wiedzieć, co kupują, oczekując od kopalń świadectw jakości.
Czytaj też:
„Wraca patologia”. Węgiel brunatny nie bez przyczyny nie mógł być wykorzystywany w prywatnych domachCzytaj też:
Zima chuda, a smog jak nigdy. Mieszkańcy boją się, że do pieców trafi wszystko. „To rok do trumny”