Jaskółki w magazynach

Jaskółki w magazynach

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ben Bannatyne, dyrektor zarządzający Prologis w Europie Środkowo-Wschodniej Archiwum 
Prologis, właściciel, operator i deweloper obiektów dystrybucyjnych, w minionym roku wynajął ponad 1,7 mln mkw. powierzchni w Europie Środkowo-Wschodniej, z czego prawie 58 proc. w Polsce. To o 400 tys. mkw. więcej niż w ubiegłym roku. Czy apetyt firm na powierzchnie magazynowe można interpretować jako pozytywny znak dla całej gospodarki? Rozmawiamy z Benem Bannatyne, dyrektorem zarządzającym Prologis w Europie Środkowo-Wschodniej.
Mladen Petrov: W Europie kryzys, a firmy potrzebują więcej magazynów. Jak to jest możliwe?

Ben Bannatyne: Przez ostatnie lata wiele firm wstrzymywało się z inwestycjami, czekając na rozwój wydarzeń. Jednak w Europie Środkowej, a szczególnie w Polsce, czarny scenariusz się nie spełnił. Spójrzmy, sektor motoryzacyjny się ożywił, również sieci handlowe, takie jak Auchan czy Tesco, kontynuują ekspansję. EURO 2012 też pomaga: sponsorzy przygotowują się na większą sprzedaż i potrzebują magazynów. Mimo kryzysu nie przestajemy kupować podstawowych rzeczy, a to z kolei oznacza, że firmy potrzebują więcej przestrzeni.

Czy tak się dzieje również w innych krajach?

Pozytywne oznaki widać w całym regionie Europy Środkowo- Wschodniej, nawet w Rumunii, która jest dla nas największym wyzwaniem, jako że najbardziej została dotknięta przez kryzys. Obecnie nie mamy tam wolnych powierzchni. Na Węgrzech popyt jest najmniejszy, ale optymizmem napawa to, że obecni najemcy zostają, nie wycofują się z powodu trudnej sytuacji. Na Słowacji zainteresowanie wynajmem magazynów rośnie, a w Polsce udaje się znaleźć klientów nawet w trudniejszych lokalizacjach, np. w Szczecinie. Prawda też jest taka, że w ostatnich latach przybyło niewiele obiektów. W związku z tym gdy najemca zwalnia powierzchnię, jest chętny na jego miejsce.

Są też firmy takie jak Nokia, które na dobre żegnają się z regionem i przenoszą działalność. Co to oznacza dla naszej części Europy?

Nokia to szczególny przypadek. Tu nie chodzi o region, ale raczej o samą Nokię. Firma ma trudności ze sprzedażą swoich produktów i żeby podnieść ich konkurencyjność, musi przenieść produkcję do kraju tańszego niż Rumunia, np. do Azji, gdzie jest też większy popyt na jej produkty. To, że firma wycofuje się z Rumunii, niekoniecznie oznacza, że coś jest nie tak z samym rynkiem. Puste miejsce po Nokii od razu zajął Bosch. To dobry znak.

Jakie są Pana prognozy na 2012 r.? Padnie kolejny rekord?

Na razie skupiamy się na szukaniu najemców istniejących magazynów. Na planowanie nowych bez zapewnionego z góry najemcy jest jeszcze za wcześnie. Nie sadzę, by deweloperzy zaczęli nagle budować nowe kompleksy.