Pożyczki prosto do domu

Pożyczki prosto do domu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Podpadłeś bankowi? Zapomnij o pożyczce (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Kto podpadł bankom, „chwilówki” nie dostanie. Ale dopiero wtedy, gdy firmy pożyczkowe zaczną się dzielić z nimi informacjami o klientach.
Parabanki to – jak powiadają finansiści – podmioty prowadzące działalność zbliżoną do bankowej, ale bez licencji Komisji Nadzoru Finansowego. To definicja zbyt szeroka. – Trzeba jasno odróżnić firmy pożyczkowe – takie jak Provident – które działają legalnie, bo udzielają pożyczek ze środków własnych bądź ich inwestorów, od takich firm jak Amber Gold, które nielegalnie zbierają pieniądze od ludności w celu obciążenia ryzykiem – podkreśla Łukasz Dajnowicz, rzecznik KNF.

Podczas gdy banki ograniczają kredyty, firmy pożyczkowe prą do przodu. – Przyciągają klientów mniej formalnym, szybszym i bardziej liberalnym podejściem do oceny zdolności kredytowej – mówi dr Robert Jagiełło, doradca z Departamentu Systemu Finansowego NBP.

Nie nadzoruje ich KNF, nie obowiązuje rekomendacja T wydana przez KNF. Mówi ona, że koszt obsługi kredytu nie może pochłaniać więcej niż 50 proc. dochodów netto klienta, a jeśli zarabia on powyżej średniej – 65 proc. – Od chwili obowiązywania rekomendacji T obserwujemy systematyczny spadek wartości kredytów konsumpcyjnych udzielanych przez banki, ostatnio (w lipcu) trzyprocentowy – mówi Robert Jagiełło.

Klientów przejmują firmy pożyczkowe. Masowo? Andrzej Roter, dyrektor generalny Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych (KPF), twierdzi, że nie, a tempo wzrostu rynku pożyczek pozabankowych „owiane jest mitem”. KPF szacuje go na 2,3-2,5 mld zł.

– NBP ocenia, że firmy pożyczkowe nie stanowią zagrożenia dla stabilności systemu finansowego. Natomiast mogą się stać poważnym problemem społecznym – mówi Robert Jagiełło.

Omijają ograniczenie oprocentowania pożyczek (czterokrotność stopy lombardowej NBP, czyli obecnie 25 proc.). Stosują dodatkowe opłaty: prowizje, ubezpieczenia, „za obsługę w domu”, dzięki czemu koszt pożyczek „chwilówek” często przekracza 100 proc., dochodząc niekiedy do 23 tys. proc. rocznie! Pojawił się więc pomysł, by ustalić pułap tzw. rzeczywistej rocznej stopy procentowej, obejmującej oprócz kosztu pieniądza prowizje i inne opłaty. Ale to nie podoba się i firmom pożyczkowym, i bankom. Jerzy Bańka, wiceprezes Związku Banków Polskich: – Jesteśmy przeciw regulacjom ceny pieniądza, bo eliminuje to z rynku pewne rodzaje usług lub odcina od nich niektórych klientów.

KNF zapowiada nową rekomendację T. Chce uzależnić szczegółowość badania zdolności kredytowej od wartości kredytu, a nowymi zasadami objąć wszystkie firmy działające na podstawie ustawy o kredycie konsumenckim. Zdaniem ekspertów NBP problemem jest luka informacyjna o zadłużeniu klientów w firmach pożyczkowych. – Banki, oceniając zdolność kredytową klienta, pozyskują informację o jego zadłużeniu i historii kredytowej w Biurze Informacji Kredytowej. Firmy pożyczkowe nie zasilają tej bazy. Wobec tego istnieje ryzyko nadmiernego zadłużania się w bankach i równolegle w instytucjach pożyczkowych – mówi dr Jagiełło.

W dłuższej perspektywie może to być ryzykowne dla sektora bankowego. Dlatego rozważana jest propozycja, by firmy pożyczkowe udzielały informacji biurom informacji gospodarczej (gromadzą dane o zaległych rachunkach czy mandatach), a te wymieniałyby się tą wiedzą z BIK. Kto podpadłby bankom, „chwilówki” nie dostanie.