Po pierwsze - chroń kapitał

Po pierwsze - chroń kapitał

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kapitał trzeba chronić (fot. sxc.hu)Źródło:FreeImages.com
Oprocentowanie lokat zacznie spadać, ale w dół pójdzie też inflacja. A giełdowe spółki będą kusić dywidendami.
Strefa euro wciąż trzeszczy w posadach. Liczą straty ci, którzy uwierzyli w „gwarantowane” złote zyski Amber Gold. Ekonomiści wieszczą nadciągające spowolnienie gospodarcze. I choć Polska pewnie nie wpadnie w recesję, zmienne i nieprzewidywalne otoczenie sprawia, że z niepokojem myślimy o posiadanych oszczędnościach. Zastanawiamy się, gdzie je ulokować, by je pomnożyć, nie ryzykując strat.

Za najbardziej zyskowną inwestycję aż 45 proc. Polaków uważa nieruchomości – wynika z badań instytutu Homo Homini przeprowadzonych dla Deutsche Bank PBC. Zamiast „uważa” należałoby raczej powiedzieć „wierzy”. Bo chyba tylko ślepa wiara sprawia, że za najlepszy interes uchodzą mieszkania, których ceny przez ostatnie 12 miesięcy spadły o blisko 5 proc. Drugie w rankingu złudzeń inwestycyjnych Polaków jest złoto – aż 12 proc. wierzy, że to najzyskowniejsza inwestycja. Badanie wykonano w lipcu, rok po tym, jak cena uncji złota osiągnęła rekordowy poziom 5,88 tys. zł. Gdy przeprowadzano sondaż, była około 500 zł niższa. W niepewnych czasach do łask wracają lokaty bankowe – 5,8 proc. badanych uznało je za najzyskowniejszą inwestycję (rok wcześniej tylko 1,2 proc.!). Widać wyraźnie, że Polacy sparzyli się na funduszach inwestycyjnych (wskazało je 5,4 proc.). Niechętnie myślą o giełdzie (ledwo co 20. uznaje ją za miejsce najlepszych inwestycji), choć gdy w lipcu robiono badanie, na GPW rozkręcała się zwyżka, której skutkiem był wzrost do października br. wartości indeksu WIG o 14 proc. Wreszcie obligacje – ledwo 4,4 proc. widzi w nich źródło wysokiego dochodu, choć akurat w tym okresie są relatywnie wysoko oprocentowane.

Badanie dowiodło, że przeciętny Polak karmi się stereotypami o finansach. Nie ma wielkiego pojęcia o prawdziwej zyskowności inwestycji i brakuje mu odwagi, by otwarcie to przyznać – „nie wiem” na pytanie ankietera Homo Homini odpowiedziało ledwo 12 proc. badanych. Gdy w tych niepewnych czasach zapytać ekspertów o to, co da zarobić w przyszłości, opowiadają, że pewne jest tylko jedno: inwestycje trzeba zdywersyfikować, by rozproszyć ryzyko. – Wedle starej zasady: nie wkładaj wszystkich jaj do jednego koszyka – mówi Piotr Kuczyński, główny analityk Xelion Doradcy Finansowi. Bo w razie wywrotki się wszystkie potłuką, a jeśli podzielić je na kilka porcji, zwiększamy prawdopodobieństwo, że część przetrwa bez strat. – W niepewnych czasach posiadany portfel inwestycyjny dobrze jest podzielić na trzy, cztery części – w zależności od tego, jak dużym kapitałem się dysponuje – i ulokować w różne kategorie instrumentów finansowych – mówi Roman Przasnyski, analityk Open Finance.

Co włożyć do poszczególnych koszyków? – Obligacje, trochę gotówki, trochę ziemi, oczywiście nie kupowanej na cenowej górce (i nie budynków, one są niepewne), itd. – mówi Kuczyński. I radzi: im starsi jesteśmy, tym ostrożniej powinniśmy inwestować. Im młodsi, tym bardziej możemy sobie pozwolić na agresywne inwestycje. – Gdy człowiek ma dwadzieścia parę lat i wszystko straci, to jeszcze z 17 razy to odrobi. A jeśli spotka to kogoś po sześćdziesiątce, to już na pewno do śmierci strat nie odpracuje.

Na pewno częścią kryzysowej mieszanki inwestycyjnej mogą być lokaty. Są mało ryzykowne, bo Bankowy Fundusz gwarantuje je do równowartości około 100 tys. euro (415 tys. zł). A zresztą polskie banki są w dobrej kondycji i mało prawdopodobne, by któryś w dającej się przewidzieć przyszłości popadł w tarapaty.

Lokaty w ostatnim czasie zaczęły dobrze bronić naszych pieniędzy przed inflacją. Założona we wrześniu ubiegłego roku 12-miesięczna lokata przyniosła przeciętnie 0,22 proc. zysku po uwzględnieniu 19-proc. podatku oraz inflacji. Aktualna oferta lokat daje nadzieję, że w przyszłości realne zyski mogą być jeszcze wyższe – ocenia Michał Sadrak, analityk Open Finance. To skutek hamowania inflacji.

Ale uwaga, Rada Polityki Pieniężnej wchodzi w cykl obniżek stóp procentowych. – Jeżeli stopy będą spadały, to banki nie będą szalały z wysokością oprocentowania. Też będą je obniżały – mówi Przasnyski. – Ale oceniając atrakcyjność lokat, trzeba uwzględnić inflację. A ta będzie coraz mniejsza. Dlatego różnica między nominalnym oprocentowaniem lokat bankowych, pomniejszonym o inflację i podatek Belki nie powinna się zmniejszać.

Warto się wykazać aktywnością w poszukiwaniu lokat z promocyjnym wysokim oprocentowaniem. Zamiast oferować je na stałe, banki wolą uruchamiać takie akcje ad hoc na krótki czas, gdy poczują większy apetyt na pieniądze. Wszystkie banki w Polsce objęte są gwarancjami, więc nie ma obaw o ryzyko związane z wyżej oprocentowanymi lokatami.

Obligacje skarbu państwa? Te detaliczne, przeznaczone dla inwestorów indywidualnych, też będą traciły na atrakcyjności. – Ich opłacalność jest i będzie porównywalna do lokat bankowych – podkreśla Przasnyski.

Obligacji skarbowych, emitowanych przez państwo, nie należy mylić z korporacyjnymi – spółek. Te, choć oprocentowane zdecydowanie wyżej, okazały się niezbyt bezpieczne, gdy emitujące je firmy budowlane popadły w tarapaty. Ale są też obligacje banków np. spółdzielczych, zdecydowanie bezpieczniejsze. Tu warto przypomnieć o podstawowej zasadzie rządzącej inwestycjami – im wyższy spodziewany zysk, tym większe ryzyko, że go nie ujrzymy, a nawet stracimy zainwestowany kapitał.

Roman Przasnyski uważa, że już od połowy przyszłego roku można pomyśleć o bardziej ryzykownych inwestycjach. Oczywiście jeśli sprawdzą się przewidywania, że spowolnienie, w które wchodzi polska gospodarka, potrwa dwa kwartały. – Można wtedy zwrócić uwagę na polskie spółki giełdowe, które regularnie wypłacają akcjonariuszom dywidendy z zysku – mówi Przasnyski.

 Można się przyjrzeć zwłaszcza spółkom skarbu państwa. Minister finansów nieustannie potrzebuje dochodów, by zmniejszać deficyt budżetowy, dlatego minister skarbu zadba o to, by podległe mu firmy szykowały sutą wypłatę.

– Jeśli stopy procentowe spadną, dywidenda będzie atrakcyjna. W przypadku KGHM czy PKO BP stopa zwrotu jest wyższa niż z lokat bankowych – podkreśla Roman Przasnyski. Ba, nawet dywidenda z TP, kontrolowanej przez France Télécom, mniejsza, niż oczekiwał rynek, jest wyższa niż dochód z lokat bankowych.

Fundusze inwestycyjne – tu można się pogubić. Tyle różnych kategorii i funduszy w ramach każdej z nich. W niepewnych, pełnych zmienności czasach trudno bez wnikliwego przyjrzenia się im ocenić, które dają najlepszą perspektywę zysku przy umiarkowanym ryzyku.

– Ciekawe mogą być niektóre fundusze obligacyjne. Są takie, które osiągają bardzo dobre wyniki w okresie obniżania stóp – zauważa Roman Przasnyski. Mają w portfelu dużo obligacji o stałym oprocentowaniu, które są niewrażliwe na obniżki stóp i dalej dają wyższy procent. Jak je znaleźć? – Trzeba pogrzebać w informacjach funduszu, co ma w portfelu. I spojrzeć na wyniki, sprawdzając, jak w podobnych okresach zachowywał się w przeszłości – radzi Przasnyski.

Są jeszcze bardziej skomplikowane formy inwestycji – tzw. instrumenty strukturyzowane. W uproszczeniu – to miks innych instrumentów finansowych. Od dłuższego czasu największym powodzeniem cieszą się te ze 100-procentową gwarancją kapitału. Zdaniem ekspertów dają zyski większe niż lokaty bankowe – na poziomie 8-10 proc., choć nie zawsze. – Połowa z oferowanych gwarantowanych struktur daje zysk, połowa zwraca tylko sam kapitał – zauważa Przasnyski.

Czy te wskazówki się sprawdzą, gwarancji nie ma. Żyjemy w zbyt niepewnych czasach i bardzo trudno przewidzieć nie tylko sytuacji gospodarczej za cztery lata, ale nawet za cztery miesiące. Pewne jest jedno – by inwestować, należy oszczędzać. 70 proc. Polaków tego nie robi, a warto. Sprawdza się zwłaszcza odkładanie regularne. Duże sumy składają się przecież z małych kwot.

– 100 zł wpłacane co miesiąc na lokatę 10-proc. pozwala przez 60 lat zgromadzić kapitał 1,9 mln zł – podpowiada Piotr Kuczyński. To się nazywa potęga procentu składanego!

Adam Wiśniewski