Na początku tego roku wielu przedsiębiorców, którym rządowe rozporządzenie nakazało zamknięcie działalności, a w przypadku restauratorów, do sprzedaży na wynos, zbuntowało się. Wznowili działalność, część skrzyknęła się w internecie pod hasłem „#OtwieraMY”. Właściwie do każdego „zbuntowanego” wcześniej czy później zawitała policyjna kontrola, czasem były to zespoły mieszane, w skład których wchodzili również inspektorzy sanepidu. Finał takich wizyt był różny: niekiedy tylko pouczenie, ale z reguły kończyło się wystawieniem kary, od której przedsiębiorca mógł się odwołać do sądu.
Właściciele restauracji „Bułkęs” w Katowicach musieli się tłumaczyć z 23 zarzutów niestosowania się do zakazu działalności gospodarczej. A właściwie musieliby, gdyby Sąd Rejonowy Katowice-Wschód w Katowicach nie umorzył postępowania w sprawie karnej.
Sąd stanął na stanowisku, że rozporządzenia „covidowe” zostały wprowadzone do porządku prawnego w sposób sprzeczny z podstawowymi konstytucyjnymi zasadami państwa prawa.
„Sąd uznał, że otwieranie rozprawy i przeprowadzanie jakichkolwiek dowodów nie ma sensu, bo podziela w całości nasze wyjaśnienia składane na policji i stanowisko zajęte w sprzeciwie” – napisali w mediach społecznościowych szczęśliwi byli podsądni.
Ponadto sędzia w ustnym uzasadnieniu podkreśliła, że nieuprawnione w ocenie sądu byłoby karanie za czyny, które aktualnie nie są już zabronione.
Restauratorzy kontra rządowe obostrzenia. Sądowe batalie
Decyzja katowickiego sądu wpisuje się w linię orzeczniczą innych sądów. Listę rozstrzygnięć korzystnych dla otwierających się wbrew rozporządzeniu przedsiębiorców można pisać bardzo długo. Czasem to wyroki uniewinniające, czasem umorzenia. Przykładowo, wyrok uniewinniający wydał Sąd Rejonowy w Łukowie wobec Michała Matejki, restauratora, wobec którego policja złożyła cztery wnioski o ukaranie.
Kosztami postępowania obciążono Skarb Państwa. W rozmowie z „Dziennikiem Wschodnim” uniewinniony przedsiębiorca relacjonował, że w czasie rozprawy sąd przesłuchiwał świadków. Pytał, ile osób było w lokalu, czy był płyn do dezynfekcji, maseczki. To jednak nie zakończyło historii zmagań restauratora z Łukowa. Trzy kary po 10 tys. zł nałożył na niego również sanepid. I od tych decyzji właściciel się odwołał. – Nie uiściliśmy tej kwoty, bo jesteśmy niewinni. A płacenie byłoby przyznaniem się do winy. Taka jest linia naszej obrony – dodał Matejek.
Czytaj też:
Bunt zamkniętych branż narasta. Otworzyły się kluby, hotele, restauracje