„Ten przejazd był neutralny węglowo”, czyli jak firmy zarabiają na konieczności ratowania klimatu

„Ten przejazd był neutralny węglowo”, czyli jak firmy zarabiają na konieczności ratowania klimatu

Wnętrze samolotu, zdj. ilustracyjne
Wnętrze samolotu, zdj. ilustracyjne Źródło:Shutterstock / Matej Kastelic
Klienci wielu firm, głównie transportowych, od jakiegoś czasu otrzymują informacje o tym, że mogą dopłacić kilka złotych, aby ich przejazd, czy lot był neutralny dla klimatu. Jak to działa?

Do konieczności ratowania klimatu nie trzeba już nikogo przekonywać. Ci, którzy twierdzą, że wszystko jest w porządku, bo zimą spadł śnieg, nie są zainteresowani dowodami naukowymi. Trwają też coraz bardziej zakrojone działania polityczne. Unia Europejska forsuje pakiet Fit for 55, który wprowadzi konieczność redukcji emisji gazów cieplarnianych o 55 proc. do 2030 roku.

Firmy zarabiają na redukcji

Część firm, które zdają sobie sprawę, że konieczność redukcji emisji gazów cieplarnianych mocno wpłynie na ich model biznesowy, znalazła nowy-stary sposób. Postanowiły przerzucać koszty emisji na klientów. Jak to działa? Sprawę dogłębnie przeanalizował portal subiektywnieofinansach.pl.

Model działania jest dość prosty. Chodzi o odwołanie się do ekologicznego sumienia swoich klientów. Jedna z najbardziej popularnych firm oferujących tani przewóz osób na terenie dużych miast, przy płatności za kurs wyświetla komunikat, że był on neutralny węglowo nawet jeśli został dokonany za pomocą samochodu z silnikiem diesela.

Również jeden z dwóch głównych serwisów służących do rezerwowania mieszkań podczas podróży zagranicznych daje klientom szansę, aby dopłacili 6 zł do każdej rezerwacji. Zdaniem serwisu chodzi o „kompensację emisji dwutlenku węgla z tej rezerwacji”. Jak to działa? Model jest dość prosty.

Opłata za emisję, czyli kredyty węglowe

Firmy płacą za bycie ekologicznymi. Działa to na podobnej zasadzie, o której mówił nie tak dawno jeden z ministrów polskiego rządu. Jego zdaniem strategią Polski na redukcję emisji CO2 jest posiadanie lasów, które redukują jego poziom.

Podobnie myślą duże firmy. Swoje ogromne emisje gazów cieplarnianych rekompensują tak zwanymi kredytami węglowymi. Na świecie jest już kilka organizacji, które zajmują się realizacją projektów, które mają za zadanie redukcję poziomów gazów cieplarnianych. Oferują one tak zwane kredyty węglowe. W skrócie działa to tak, że duże korporacje, które emitują znaczące ilości CO2, płacą tego typu organizacjom za każdą wyprodukowaną tonę. Organizacje te, jak np. MyClimate 20 proc. kwot przeznaczają na utrzymanie i prowadzenie działalności, a 80 proc. na projekty proekologiczne.

Stawka jest zmienna. Waha się od 10 centów do 50 dolarów za tonę. Jednak już w 2030 ma to być od 30 do 50 dolarów za tonę CO2. Portal subiektywnieofinansach.pl pokazuje mechanizm działania tego procesu na locie samolotu pasażerskiego z Warszawy do Paryża. Wartość emisji CO2, która przypada podczas takiego lotu na jedną osobę to pół tony. Zakładając, że na pokładzie znajduje się 200 osób, to daje to około 100 ton wygenerowanego CO2. Aby taki lot stał się „ekologiczny” przewoźnik musi wiec kupić kredyty węglowe za około 400 dolarów i problem znika.

Czytaj też:
Nowy plan redukcji emisji dwutlenku węgla. Koniec handlu emisjami?

Źródło: subiektywnieofinansach.pl