Czwarta fala się rozpędza. Handlowcy chcieliby dyscyplinować klientów w sprawie maseczek

Czwarta fala się rozpędza. Handlowcy chcieliby dyscyplinować klientów w sprawie maseczek

galeria handlowa
galeria handlowa Źródło:Pixabay
Rząd zapewnia, że lockdown jest ostatecznością i w razie potrzeby będzie wprowadzał mniej dolegliwe ograniczenia. Przedsiębiorcy boją się decyzji podejmowanych z dnia na dzień.

Rok temu o tej porze musieliśmy nosić maseczki nawet na świeżym powietrzu, w sklepach obowiązywały godziny dla seniorów, z powodu ograniczenia liczebności zgromadzeń publicznych nie odbywały się koncerty czy kongresy, a lokale gastronomiczne sprzedawały wyłącznie na wynos. Trwająca jesień jest znacznie spokojniejsza, co nie oznacza, że najbliższe miesiące okażą się równie łaskawe dla obywateli i przedsiębiorców.

Groźba lockdownu

Ci ostatni bardzo boją się powtórki z poprzednich fal koronawirusa, kiedy musieli ograniczyć lub całkowicie zamknąć swoją działalność. „Dziennik Gazeta Prawna” zapytała przedsiębiorców o nastroje. Okazało się, że rosnącą liczbą zakażeń zaniepokojony jest przede wszystkim handel, który wchodzi właśnie w przedświąteczny sezon zakupowy.

- Kolejny lockdown byłby dla branży centrów handlowych katastrofą, zwłaszcza w najważniejszym dla sektora okresie przedświątecznym, gdy notowane są najwyższe obroty, towar jest upłynniany i równocześnie gromadzone są środki, które pozwolą przetrwać trudniejsze zimowe miesiące I kwartału następnego roku. Lockdown skutkowałby olbrzymimi problemami finansowymi po stronie najemców i wynajmujących – powiedział Krzysztof Poznański, dyrektor zarządzający PRCH.

Czytaj też:
Nieoficjalnie: Rząd nie wprowadzi ograniczeń dla niezaszczepionych jak we Francji. „Boimy się zamieszek”

Handlowcy chcą dyscyplinować klientów

Dodał on, że handlowcy chcieliby mieć możliwość skutecznego egzekwowania zaleceń sanitarnych przy wsparciu policji, straży miejskiej oraz sanepidu. Kilkanaście dni temu mówił o tym minister zdrowia Adam Niedzielski. Zapowiedział karanie osób, które nie przestrzegają obowiązku zakładania maseczek w pomieszczeniach zamkniętych, w tym również w sklepach.

– Ta polityka będzie bardziej dolegliwa, niestety, jeżeli chodzi o karanie za brak maseczek. Do tej pory takim podstawowym elementem to było zwracanie uwagi albo upomnienie, natomiast teraz przechodzimy na taką politykę wystawiania mandatów – powiedział Niedzielski pod koniec października.

Dodał, że służby mają odpowiednią podstawę prawną do egzekwowania takiego zachowania, ponieważ zmieniony został kodeks wykroczeń.

Mijają miesiące, a pracodawcy nie mogą pytać o szczepienia

Wiele firm doznało w poprzednich kwartałach konieczności zamknięcia całości lub części zakładów w związku z dużą liczbą przypadków zachorowań. Wyłączeni zakładu to duże straty finansowe, niemożność zrealizowania zamówień, być może utrata reputacji. Dlatego pracodawcom tak bardzo zależy, by pracownicy szczepili się, a uprawnione osoby mogły skontrolować paszport covidowy. Partia rządząca zapowiedziała wprowadzenie procedur, które dadzą pracodawcy prawo zadania pytania o szczepienia, ale na zapowiedziach się skończyło.

Dlaczego? Interesy polityczne. Wielu Polaków, wyborców i potencjalnych wyborców partii rządzącej, jest przeciwnych dawani pracodawcom prawa do zasięgania informacji o zdrowiu zatrudnionych. Prawo i Sprawiedliwość nie chciało ich drażnić, więc z czasem politycy zaczęli zgrabnie omijać temat. Jak ustaliła „Rzeczpospolita", wewnątrz rządu jest grupa przeciwników tych zmian. Chociaż z ostatecznej wersji projektu zniknął zapis, że pracodawcy mieli zyskać możliwość wysyłania niezaszczepionych pracowników na urlop bezpłatny, nadal obawiają się, że dzięki nowym przepisom pracodawcy będą mogli wywierać presję na osoby nastawione sceptycznie do szczepień.

Czytaj też:
Minister zdrowia zabrał głos ws. nowych obostrzeń. Jasna deklaracja

Opracowała:
Źródło: Wprost / Dziennik Gazeta Prawna