Przez unijne regulacje gliwicka fabryka zwalnia 500 osób. Pracownicy piszą do zarządu oraz mają żal do polityków

Przez unijne regulacje gliwicka fabryka zwalnia 500 osób. Pracownicy piszą do zarządu oraz mają żal do polityków

Dodano: 
Jeden z modeli samochodów należących do portfolio Stellantis
Jeden z modeli samochodów należących do portfolio Stellantis Źródło: Materiały prasowe / Stellantis
Planowane odchodzenie od sprzedaży nowych aut spalinowych w UE powoduje, że zakłady motoryzacyjne tną produkcję. Skutkuje to ograniczaniem zatrudnienia. W gliwickiej fabryce koncernu Stellantis pracę straci 500 osób zatrudnionych przez agencje pracy. - Kryzys w branży jest spowodowany decyzjami polityków. Dlatego to oni, a nie pracownicy powinni wziąć za niego odpowiedzialność – powiedział działający w fabryce przewodniczący związku zawodowego.

Koncern motoryzacyjny Stellantis, do którego należy kilkanaście marek samochodów (m.in. Fiat, Peugeot, Citroen, Opel czy Chrysler), chce zrezygnować z trzyzmianowego trybu pracy na rzecz trybu dwuzmianowego. To oznacza zwolnienie 500 pracowników z linii produkcyjnej w Gliwicach. Przyczyną daleko idącej zmiany organizacyjnej są cykliczne spadki sprzedaży oraz surowe unijne przepisy dotyczące emisji spalin.

Rozwiązanie umów dotyczyć będzie pracowników zatrudnionych przez agencje pracy tymczasowej.

Wolniejsza sprzedaż samochodów

Rzeczniczka Stellantis Polska, Agnieszka Brania, wyjaśniła w rozmowie z wnp.pl, że decyzja ta została podjęta z powodu spowolnienia sprzedaży oraz wprowadzenia unijnych regulacji klimatycznych.

– Obecna sytuacja wynika z cyklicznego spowolnienia sprzedaży na rynkach. Dodatkowo wprowadzone przez Unię Europejską rygorystyczne regulacje dotyczące klimatu i emisji spalin przez samochody ma także wpływ na tę decyzję - powiedziała wnp.pl rzeczniczka.

Zapewniła, że agencje pracy tymczasowej zostały poinformowane o zmniejszeniu zatrudnienia i będą oferowały zwalnianym miejsca pracy gdzie indziej.

Z problemami mierzy się rynek motoryzacyjny nie tylko w Polsce. W ubiegłym roku prawie jedna trzecia głównych fabryk pięciu największych europejskich producentów samochodów - BMW, Mercedes-Benz, Stellantis, Renault i VW - wykorzystywała mniej niż połowę swoich możliwości produkcyjnych.

Co dalej ze Stellantis?

Prawdopodobne są cięcia również we włoskich zakładach. Z taśm we Włoszech ma w tym roku wyjechać nieco ponad 500 tys. samochodów, podczas gdy w 2022 roku było ich 751 tys. Tamtejsze związki zawodowe zapowiedziały jednodniowy strajk 18 października w proteście przeciwko spadkowi produkcji.

Pracownicy, którzy nie dostali wypowiedzenia, także boją się o przyszłość. Gliwicka fabryka, podobnie jak zakłady we Włoszech, ogranicza plany produkcyjne. W rozmowie z money.pl Mariusz Król, przewodniczący "Solidarności" w Stellantis Gliwice, powiedział, że o ile jeszcze jakiś czas temu kierownictwo planowało pracę na 18 zmian tygodniowo i produkowanie 40 aut na godzinę, to teraz planuje jedynie 10 zmian w tygodniu. Z taśm ma zjeżdżać 21 samochodów na godzinę.

Zmiany mogą pociągnąć zwolnienie 600 tys. osób w UE

Ograniczenia dotyczące sprzedaży aut spalinowych (zmierzające do tego, by w przyszłości w ogóle nie były sprzedawane) w Unii Europejskiej będą problemem dla wszystkich zakładów produkcyjnych – i to nie tylko producentów aut, ale też podwykonawców i dostawców. Nie wszyscy w porę przestawią się na obsługę procesu tworzenia aut elektrycznych. Thierry Breton, unijny komisarz ds. rynku wewnętrznego, w listopadzie 2022 roku przyznał w wywiadzie dla portalu Politico, że zakaz sprzedaży aut spalinowych może oznaczać likwidację 600 tys. miejsc pracy w UE.

W reakcji na ogłoszenie likwidacji trzeciej zmiany w gliwickiej fabryce, "Solidarność" wystosowała list do prezesa koncernu Stellantis Carlosa Tavaresa. Związkowcy oczekują przedstawienia jasnych planów i perspektyw dla zakładu.

Przewodniczący "Solidarności" w Stellantis Gliwice apeluje również o działania ze strony rządu. Sugeruje wykorzystanie instrumentów stosowanych z powodzeniem w innych krajach, takich jak Niemcy czy Włochy, polegających na publicznym wsparciu w utrzymaniu miejsc pracy w okresach spadków produkcyjnych. Przekonuje on, że kryzys w branży jest spowodowany decyzjami polityków. – Dlatego to oni, a nie pracownicy powinni wziąć za niego odpowiedzialność – powiedział Mariusz Król.

Czytaj też:
Auta spalinowe czeka koniec. Co na to Polacy?
Czytaj też:
Jest wyrok na auta spalinowe. Rada UE zakazała ich rejestracji od 2035 r.

Opracowała:
Źródło: Wprost