Gazprom obniża ceny gazu, ale nie nam. Urząd Regulacji Energetyki zwleka z decyzją w sprawie nowych taryf. Dywidenda stoi pod znakiem zapytania. Polskiemu Górnictwu Naftowemu i Gazownictwu kłopotów nie brakuje.
Sprzedając gaz po obecnych cenach, PGNiG codziennie traci kilka milionów złotych ? alarmuje wiceprezes spółki Mirosław Szkałuba. Jak długo tak będzie, nie wiadomo. Przedłużająca się procedura akceptacji nowej, wyższej taryfy przez URE powoduje, że straty gazowniczego koncernu wciąż rosną. PGNiG musi bowiem sprzedawać gaz po cenach wyznaczanych przez URE.
PGNiG już dość dawno złożył do prezesa urzędu wniosek o podwyższenie taryf. Zwłoka w jego decyzji miała być nawet powodem podania się do dymisji przez prezesa koncernu Michała Szubskiego. O ile wyższych cen chciałby PGNiG? Tego nie wiadomo. URE informował, że miałby to być znaczący wzrost. ? Z moich obliczeń wynika, że PGNiG być może chciałby podwyżki nawet o 25 proc., na co z całą pewnością prezes urzędu się nie zgodzi ? mówi Businesstoday.pl Łukasz Prokopiuk, analityk z Domu Maklerskiego IDM. ? Oczywiście jeśli założenia URE szybko przestaną być aktualne, np. w sprawie wartości dolara, PGNiG ma powód wnieść o kolejną, nową taryfę ? zaznacza analityk.
Szansą na poprawę sytuacji mogła być obniżka cen, po jakich gaz sprzedaje rosyjski monopolista Gazprom. Koncern ogłosił zresztą kolejne obniżki dla europejskich firm. Zmianę uzasadnił wyjątkowo ciepłą tegoroczną zimą. Problem w tym, że na liście krajów, które taniej kupią gaz od Gazpromu, nie ma Polski. Rosjanie pominęli też na niej Ukrainę. Tańszy gaz z Rosji popłynie zatem do: niemieckiego koncernu Wingas, francuskiego GDF Suez, austriackiego Econgas, włoskiego Singerie oraz SPP ze Słowacji. Już wcześniej rosyjski monopolista uzgodnił obniżki z firmami z Niemiec, Turcji i Serbii. W przypadku Wingas, GDF Suez i Econgas to już kolejna obniżka po 2009 roku.
Ukraina, największy konsument rosyjskiego gazu w Europie, i Polska, czwarty pod względem wielkości, wciąż płacą po staremu. ? Jest to sytuacja karygodna. Ta polityka nie ma nic wspólnego ze wspólnym europejskim rynkiem. Rosja prowadzi grę na krótszą metę, starając się utrzymać status quo i ceny dla Polski kształtować na podstawie cen ropopochodnych ? ocenia Tomasz Chmal, ekspert ds. energetyki w Instytucie Sobieskiego. Jego zdaniem, wykorzystując wyższe ceny ropy naftowej, Rosja stara się narzucać równie wysoką cenę za gaz. Z tym że ? jak zaznaczają eksperci ? ropopochodne mają już mały związek z gazem i nie stanowią jego substytutu. ? Komisja Europejska powinna się bardziej zainteresować tą sprawą. Ma tu bowiem miejsce wykorzystywanie pozycji dominującej ? twierdzi ekspert Instytutu Sobieskiego.
Z danych ujawnionych przez rosyjskie media wynika, że w 2010 roku Polska płaciła prawie o jedną piątą więcej niż Niemcy. ? Tymczasem gazu jest więcej i w odróżnieniu od innych paliw on nie drożeje ? zauważa Tomasz Chmal. Skąd obniżki dla innych krajów? ? Polska niestety jeszcze nie ma tak zdywersyfikowanego portfela dostaw surowców jak inne kraje. To automatycznie stawia nas w innej sytuacji. Decyzja Gazpromu nie jest polityczna, ale biznesowa. Brak nam twardych argumentów w negocjacjach i naturalnie druga strona to wykorzystuje ? tłumaczy Chmal.
W zeszłym roku Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo negocjowało z Gazpromem obniżkę cen gazu, który mamy importować z Rosji do 2022 roku. Niestety negocjacje nie przyniosły skutku. Dlatego o formułach cenowych stosowanych w przypadku Polski ma orzec arbitraż w Sztokholmie. PGNiG składa do trybunału w Sztokholmie formalny pozew przeciw Gazpromowi. Taki krok rozważa również Ukraina. Jej decyzję może przyspieszyć to, że kolejna runda rozmów między szefem Gazpromu Aleksiejem Millerem a ukraińskim ministrem energetyki Jurijem Bojko zakończyła się niczym. Kijów od początku roku ograniczył o dwie trzecie import rosyjskiego gazu, zwiększając tym samym presję na Gazprom.
Nic więc dziwnego, że w obecnej sytuacji PGNiG daje do zrozumienia, że wypłata dywidendy z zeszłorocznego zysku koncernu stoi pod znakiem zapytania. ? Prawdopodobnie firma zarekomenduje Skarbowi Państwa pozostawienie całego zysku w spółce. Inna sprawa, że dywidenda z PGNiG nigdy nie była imponująca. Propozycję niewypłacania jej rozpatrywałbym jako próbę wywierania presji na URE ? mówi nam Łukasz Prokopiuk.
PGNiG już dość dawno złożył do prezesa urzędu wniosek o podwyższenie taryf. Zwłoka w jego decyzji miała być nawet powodem podania się do dymisji przez prezesa koncernu Michała Szubskiego. O ile wyższych cen chciałby PGNiG? Tego nie wiadomo. URE informował, że miałby to być znaczący wzrost. ? Z moich obliczeń wynika, że PGNiG być może chciałby podwyżki nawet o 25 proc., na co z całą pewnością prezes urzędu się nie zgodzi ? mówi Businesstoday.pl Łukasz Prokopiuk, analityk z Domu Maklerskiego IDM. ? Oczywiście jeśli założenia URE szybko przestaną być aktualne, np. w sprawie wartości dolara, PGNiG ma powód wnieść o kolejną, nową taryfę ? zaznacza analityk.
Szansą na poprawę sytuacji mogła być obniżka cen, po jakich gaz sprzedaje rosyjski monopolista Gazprom. Koncern ogłosił zresztą kolejne obniżki dla europejskich firm. Zmianę uzasadnił wyjątkowo ciepłą tegoroczną zimą. Problem w tym, że na liście krajów, które taniej kupią gaz od Gazpromu, nie ma Polski. Rosjanie pominęli też na niej Ukrainę. Tańszy gaz z Rosji popłynie zatem do: niemieckiego koncernu Wingas, francuskiego GDF Suez, austriackiego Econgas, włoskiego Singerie oraz SPP ze Słowacji. Już wcześniej rosyjski monopolista uzgodnił obniżki z firmami z Niemiec, Turcji i Serbii. W przypadku Wingas, GDF Suez i Econgas to już kolejna obniżka po 2009 roku.
Ukraina, największy konsument rosyjskiego gazu w Europie, i Polska, czwarty pod względem wielkości, wciąż płacą po staremu. ? Jest to sytuacja karygodna. Ta polityka nie ma nic wspólnego ze wspólnym europejskim rynkiem. Rosja prowadzi grę na krótszą metę, starając się utrzymać status quo i ceny dla Polski kształtować na podstawie cen ropopochodnych ? ocenia Tomasz Chmal, ekspert ds. energetyki w Instytucie Sobieskiego. Jego zdaniem, wykorzystując wyższe ceny ropy naftowej, Rosja stara się narzucać równie wysoką cenę za gaz. Z tym że ? jak zaznaczają eksperci ? ropopochodne mają już mały związek z gazem i nie stanowią jego substytutu. ? Komisja Europejska powinna się bardziej zainteresować tą sprawą. Ma tu bowiem miejsce wykorzystywanie pozycji dominującej ? twierdzi ekspert Instytutu Sobieskiego.
Z danych ujawnionych przez rosyjskie media wynika, że w 2010 roku Polska płaciła prawie o jedną piątą więcej niż Niemcy. ? Tymczasem gazu jest więcej i w odróżnieniu od innych paliw on nie drożeje ? zauważa Tomasz Chmal. Skąd obniżki dla innych krajów? ? Polska niestety jeszcze nie ma tak zdywersyfikowanego portfela dostaw surowców jak inne kraje. To automatycznie stawia nas w innej sytuacji. Decyzja Gazpromu nie jest polityczna, ale biznesowa. Brak nam twardych argumentów w negocjacjach i naturalnie druga strona to wykorzystuje ? tłumaczy Chmal.
W zeszłym roku Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo negocjowało z Gazpromem obniżkę cen gazu, który mamy importować z Rosji do 2022 roku. Niestety negocjacje nie przyniosły skutku. Dlatego o formułach cenowych stosowanych w przypadku Polski ma orzec arbitraż w Sztokholmie. PGNiG składa do trybunału w Sztokholmie formalny pozew przeciw Gazpromowi. Taki krok rozważa również Ukraina. Jej decyzję może przyspieszyć to, że kolejna runda rozmów między szefem Gazpromu Aleksiejem Millerem a ukraińskim ministrem energetyki Jurijem Bojko zakończyła się niczym. Kijów od początku roku ograniczył o dwie trzecie import rosyjskiego gazu, zwiększając tym samym presję na Gazprom.
Nic więc dziwnego, że w obecnej sytuacji PGNiG daje do zrozumienia, że wypłata dywidendy z zeszłorocznego zysku koncernu stoi pod znakiem zapytania. ? Prawdopodobnie firma zarekomenduje Skarbowi Państwa pozostawienie całego zysku w spółce. Inna sprawa, że dywidenda z PGNiG nigdy nie była imponująca. Propozycję niewypłacania jej rozpatrywałbym jako próbę wywierania presji na URE ? mówi nam Łukasz Prokopiuk.