Koleje – to już nie jest chłopak do bicia
Artykuł sponsorowany

Koleje – to już nie jest chłopak do bicia

Uczestnicy panelu „Europejski Rok Kolei – szansa na rozwój”, zorganizowanego podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu
Uczestnicy panelu „Europejski Rok Kolei – szansa na rozwój”, zorganizowanego podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu Źródło:Materiały partnera
Nie trzeba sięgać aż tak daleko, żeby przypomnieć sobie, że na dźwięk słowa „koleje” od razu przychodziły nam do głowy takie skojarzenia jak: brud, smród, wieczne opóźnienia. No i brak wi-fi w nowoczesnym Pendolino. Kto myśli, że tak jest nadal, jest na ślepym torze. Dowodami na to, jak mocno rozwinęły się koleje w Polsce w ostatnich latach sypali jak z rękawa uczestnicy panelu dyskusyjnego „Europejski Rok Kolei – szansa na rozwój”, zorganizowanego podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Prezes Polskich Kolei Państwowych S.A. Krzysztof Mamiński, który na temacie kolei zjadł zęby, nie ukrywa, że ten środek transportu był w przeszłości chłopcem do bicia. – Dziś nie mamy się czego wstydzić. Co więcej, dziś mamy się czym chwalić – mówi nie bez dumy i wymienia te powody dumy: nowe składy, remontowane torowiska i dworce, przywracanie kasowanych kiedyś tras. Renesans polskich kolei jest dokładnie zaplanowany, a działania skoordynowane, co stabilizuje cały rynek pracujący dla kolejnictwa. Prezes patrzy też na te zmiany od strony pasażera. – Planując podróż, wszystko zrobimy w domu i wszędzie zajedziemy na jednym bilecie.

Na tym jednym bilecie jeździmy po coraz lepszych torowiskach. I wracamy na trasy, które już powoli zarastały trawą, zakrywającą rdzewiejące szyny.

– Krajowy Program Kolejowy w tej perspektywie mamy zrealizowany już w 95 procentach – mówi Ireneusz Merchel, prezes PKP Polskich Linii Kolejowych S.A. – Teraz skupiamy się na ciągach towarowych. Do końca 2022 roku zmodernizujemy tory dojazdowe do wszystkich polskich portów. Pamiętajmy, że jeden długi skład towarowy przewozi tyle, ile 200 tirów.

Prezes Merchel zwraca uwagę też na jeden, może mało znany fakt, ale istotny dla naszych uszu. Na modernizowanych torowiskach są układane tzw. tory bezstykowe. Czyli odchodzi w niepamięć charakterystyczne „stuk, stuk”, dobywające się spod kół wagonów. Pociągu po prostu nie słychać.

Coraz mniej słychać też o finansowych problemach naszych przewoźników. Na przykład POLREGIO, które wykonuje 30 proc. wszystkich przewozów pasażerskich, zaczyna wychodzić na prostą po trudnych latach. – Mamy stabilną sytuację – cieszy się Artur Martyniuk, prezes POLREGIO. – Jesteśmy rentowni, jesteśmy na plusie, możemy spokojnie planować zakupy taboru. Z 800 składów 200 to stare, do wymiany.

Spokój finansowy daje też perspektywa wieloletnich umów, które POLREGIO zawarło z samorządami wojewódzkimi. Bo właśnie samorządy to ważny gracz na tym kolejowym rynku.

– My walczymy z wykluczeniem kolejowym – deklaruje Tymoteusz Myrda, członek zarządu Województwa Dolnośląskiego. – I pasażerowie powracają do kolei. Rok lockdownu nie zepsuł tego. 1 września był rekordowy pod względem liczby pasażerów.

Samorządy przywracają do życia nieczynne linie. – Tam, gdzie kolej zniknęła, tam ludzie nadal mają ją w głowie – mówi marszałek Myrda. I wymienia powody, dla których ludzie znowu chętnie wybierają kolej: bezpieczeństwo, coraz bardziej nowoczesny tabor, ekologia, koszt i czas przejazdu. Dla porównania – wyprawa samochodem z Legnicy do Wrocławia to 45 minut. Pociąg potrzebuje na pokonanie tego dystansu ledwo kwadrans.

Na horyzoncie jednak czai się zagrożenie dla tego środka transportu. Gdyby czwarta fala koronawirusa za bardzo wezbrała, to możliwe jest wprowadzanie rozmaitych ograniczeń. Na przykład dopuszczalnej liczby pasażerów.

Prezes Krzysztof Mamiński jest jednak dobrej myśli. – Jestem przekonany, że akcja szczepień nie doprowadzi do ograniczeń. I chcę przypomnieć, że w poprzednim lockdownie przez cały czas kolej zachowała ciągłość swojej działalności – pociągi kursowały, a państwo starało się zwracać nam straty.

Czytaj też:
Kolej w kolorze zielonym!