Podpisany przez Igora Chalupca kontrakt z Petraco budzi takie same wątpliwości, jak te podpisywane przez polskie rafinerie z pośrednikiem J&S. Petraco, tak jak J&S, przewija się w materiała UOP, a później ABW jako spółka - delikatnie mówiąc - podejrzana (rejestracja w raju podatkowym, niejasna wielkość przychodów, dziwna konstrukcja przelewów bankowych). Kilka zastrzeżeń jednak jest bardziej konkretnych. Po pierwsze dlaczego podpisano kontrakt na 5 lat, a nie na 3 lata, jakby to wymagała pragmatyka (przedłużyć kontrakt zawsze można). Po drugie, zwracają uwagę śmieszne gwarancje kontraktu, które według PKN Orlen "mają przekraczać 200 tys. euro". Miesięczna dostawa Petraco wynosić będzie około 280 tys. ton, czyli według aktualnej ceny jest warta około 98 mln USD. Jak więc ma się kwota gwarancji do wartości dostaw? Zwykle w tego typu kontraktach stosuje się minimu 5-proc. zabezpieczenie. W przypadku podpisania kontraktu z Petraco, "prawie" - wyjątkowo - nie robi wielkiej różnicy.
Prawie jak Modrzejewski?
Dodano: / Zmieniono:
Sytuacja, gdy ustępujący prezes PKN Orlen na dzień przed odwołaniem podpisuje wieloletni kontrakt na dostawy ropy naftowej z tajemniczym kontrahentem nieomal dokładnie przypomina sytuację z 2002 r. Tamta sprawa zakończyła się komisją śledczą w 2004 r. Jak będzie tym razem?
W lutym 2002 r. prezes Orlenu z nadania AWS Andrzej Modrzejewski wiedząc, że będzie odwołany negocjował i chciał podpisać kontrakt z tajemniczym pośrednikiem cypryjską spółką J&S, która w opracowaniach UOP była uważana za zagrożenie dla ekonomicznych interesów RP. Modrzejewski kontraktu nie podpisał, bo pod pretekstem innych spraw został zatrzymany przez UOP. Sprawę wyjaśniała w latach 2004-2005 komisja śledcza, bo dwa lata po aresztowaniu Modrzejewskiego, Wiesław Kaczmarek (w 2002 r. minister skarbu) wypalił w "Gazecie Wyborczej", że zatrzymanie szefa Orlenu było elementem walki o prowizje z kontraktu na dostawy ropy. Chociaż później Kaczmarek twierdził, że się przejęzyczył i chodziło mu o "normalne" prowizje handlowe, to i tak nikt w to nie uwierzył. Gdyby bowiem chodziło o zwykłe prowizje, to po co mieszać służby, premiera i prezydenta?