Jak podaje dziennik "Rzeczpospolita", Marzena Kruk sama doniosła na siebie do prokuratury. W zawiadomieniu napisała, że jest jej "po prostu wstyd". Przyznała, że przez ostatnich sześć lat zapomniała wpisywać miliony z reprywatyzacji do oświadczeń.
Marzena Kruk, urzędniczka Ministerstwa Sprawiedliwości, jest jedną z trojga właścicieli działki przy PKiN (dawniej Chmielna 70 - red.), od której zaczęła się afera reprywatyzacyjna w stolicy. "Fakt" wymienia, że Kruk jest nie tylko jedną z właścicielek działki wartej nawet 160 mln, ale też siostrą mecenasa Roberta Nowaczyka, który zajmował się odzyskiwaniem posesji od miasta.
Kruk została 20 kwietnia tego roku odwołana z funkcji Pełnomocnika ds. Równego Traktowania w Zatrudnieniu i Przeciwdziałania Mobbingowi w ministerstwie. Mimo tego pracowała w służbie cywilnej, ponieważ zgodnie z ustawą, mogłaby zostać odwołana tylko w wyniku ustaleń wewnętrznej komisji. W dniu 9 września urzędniczka podała się do dymisji. Informacja ta została potwierdzona przez rzecznika resortu.
Sprawę zbada CBA
Z ustaleń "Faktu" wynika, że Kruk jako urzędniczka musiała składać oświadczenia majątkowe, w których, według źródeł gazety zbliżonych do CBA, miała "kluczyć w sprawie pochodzenia swojego majątku" i wcześniej wspomnianej działki. Stąd też sprawą zainteresowało się Centralne Biuro Antykorupcyjne. Sebastian Kaleta, rzecznik Ministerstwa Sprawiedliwości poinformował, że „mimo rezygnacji Marzeny Kruk, komisja dyscyplinarna, która badała jej oświadczenia majątkowe z ostatnich czterech lat, w poniedziałek ogłosi swoje ustalenia”.