Przy projekty ustaw dotyczące ujawnienia zarobków osób sprawujących funkcje kierownicze w NBP wniosły kluby PiS, PO-KO i Kukiz'15. Prawo i Sprawiedliwość proponowało ponadto, żeby wynagrodzenie dla ludzi na poszczególnych stanowiskach w banku kształtował sam zarząd NBP z zastrzeżeniem, że „maksymalne wynagrodzenie nie może przekroczyć 0,6-krotności wynagrodzenia całkowitego prezesa NBP”.
Komisja zaproponowała podczas 5-godzinnego posiedzenia m.in. poprawkę, że maksymalne wynagrodzenie w NBP nie może przekroczyć 0,6-krotności wynagrodzenia całkowitego prezesa banku, jednak nie będzie to dotyczyć wiceprezesów oraz członków zarządu NBP. Komisja wyszła też z propozycją wydłużenia do 14 dni vacatio legis w ustawie.
Przewodniczący Komisji Finansów Publicznych Andrzej Szlachta zaznaczał, że zmiany są odpowiedzią na oczekiwania Polaków. – Ten próg górny ma, w intencji wnioskodawców, zapobiec kominom płacowym. Opinia publiczna szeroko komentowała właśnie te zarobki dyrektorów – mówił.
Zainteresowanie sprawą zarobków w NBP to pokłosie publikacji „Gazety Wyborczej”, której dziennikarze ujawnili, że jedna z współpracowniczek prezesa Glapińskiego – Martyna Wojciechowska – zarabiała około 65 tys. zł miesięcznie.
Czytaj też:
Bank Pekao wydał oświadczenie o inwestycji w „wieże Kaczyńskiego”Czytaj też:
Briefing w NBP ws. płac dyrektorów. „Wynagrodzenia pani Wojciechowskiej nie podam”Czytaj też:
Andrzej Duda o płacach w NBP: Jako prezydent nie ukrywam, że zazdroszczę