– Kiedy pozyskuję za granicą jednego klienta, to mój rywal płaci dwa razy tyle, żebym go szybko stracił. Tak nie funkcjonuje wolny rynek. To nie jest uczciwa konkurencja. To dobijanie nas – mówi Ryszard Florek, prezes nowosądeckiego Fakro. Od 2005 roku polska firma urosła już na tyle, że pojawiła się na radarach zagranicznych konkurentów z tej samej branży. – Nasze 170 patentów, jakość, to, że wyprodukowaliśmy najnowocześniejsze okno na świecie niewiele znaczy w starciu z wielokrotnie silniejszym kapitałowo konkurentem. Rozwijaliśmy się, dopóki nie nastąpiliśmy na odcisk konkurencji – tłumaczy przedsiębiorca.
Głównym konkurentem nowosądeckiej firmy jest duński Velux, największy producent okien dachowych na świecie. Florek od lat toczy z nim boje. Również przed Komisją Europejską, gdzie złożył gigantyczną skargę, wyliczając wszystkie grzechy konkurenta. Ale Bruksela nie zajęła się sprawą polskiej firmy, powołując się na "prawa do ustalania priorytetów". – Nasza sprawa, sprawa polskiej gospodarki, okazała się niewystarczająco priorytetowa dla Komisji. – czytamy w oświadczeniu polskiej firmy.
O jakich grzechach mowa? Na przykład o podkupowaniu klientów przez zagranicznych konkurentów.
Montaż okna dachowego nie należy do łatwych, dlatego montują je wyspecjalizowani rzemieślnicy, głównie dekarze. To oni mają największy wpływ na to jakie okno będzie zamontowane w dachu. Dekarz kupuje lub poleca te okna, które potrafi zamontować. Montażu uczy się przeważnie w szkołach dekarskich. Kiedy więc Florek zaproponował szkołom dekarskim w Niemczech czy w Szwajcarii bezpłatne dostarczenie swoich okien, żeby uczniowie mogli na nich ćwiczyć, szkoły nie skorzystały z oferty, tłumacząc, że mają umowy wyłącznościowe z firmą Velux. Duńczycy nie tylko dawali im okna za darmo, lecz również płacili za to, żeby szkoła nie używała okien innych producentów.
Są jednak dekarze, którzy chcą oferować klientom inne okna niż te z Veluksa. Wtedy zaczynają się schody. Florek mówi, że Velux, mając 80 proc. udziałów na rynku okien dachowych w Niemczech, może sobie pozwolić na zatrudnienie 100 przedstawicieli handlowych, którzy kontrolują cały tamtejszy handel. Jeżeli któryś z dystrybutorów już zdecyduje się na handel polskimi oknami, to dystrybutor pilnuje, żeby ich za wiele nie sprzedał. Więcej! Florek opowiada, że Duńczycy czasem wręcz płacą za to, żeby dystrybutorzy nie sprzedawali okien z Fakro. Kiedy polski przedstawiciel przyjeżdża do niemieckiego sprzedawcy i oferuje mu swój asortyment, często słyszy, że współpraca może i się uda, ale najpierw musi wykonać telefon do Veluksa i zapytać o ich zgodę.
Velux nie chce komentować tych sytuacji, nazywając zarzuty Florka wyssanymi z palca. „Na wszystkich rynkach działamy zgodnie z prawem. Mamy wewnętrzne programy, które badają wszystkie nasze decyzje pod kątem zgodności z prawem” – oświadcza duńska firma.
Sprawa podkupowania klientów przez zagraniczną konkurencję odżyła podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego, który odbył się w tym tygodniu w Katowicach. Florek przypominał tam, jak wyglądała rywalizacja jego firmy na chińskim rynku. Konkurencja miała płacić chińskim odbiorcom za wycofanie się ze współpracy z polskim producentem okien. Dlatego między innymi Fakro było zmuszone w zeszłym roku do wycofania się z Chin.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.