Były prezes Lotosu o zatrzymaniu przez CBA: To sprowadzenie człowieka do pozycji śmiecia

Były prezes Lotosu o zatrzymaniu przez CBA: To sprowadzenie człowieka do pozycji śmiecia

Paweł Olechnowicz
Paweł Olechnowicz Źródło: Newspix.pl / Lukasz Grochala/cyfrasport
Paweł Olechnowicz w rozmowie z RMF24.pl opowiedział o swoich przeżyciach po zatrzymaniu przez CBA i podzielił się refleksjami na temat losów koncernu Lotos. Wywiad towarzyszy premierze jego biografii, zatytułowanej „Dziwne przypadki polskiego menedżera”.

W fotelu prezesa Grupy Lotos Paweł Olechnowicz spędził 14 lat. W najnowszym wywiadzie opowiedział m.in. o tym, jak w 2008 roku próbowano przejąć koncern. – To była chęć wykorzystania niestabilności rynku do wrogiego przejęcia, bo przecież wtedy mieliśmy poważny krach finansowy. Ci co – powiem niedelikatnie – kombinują na poważnym poziomie, imają się tego typu działań – mówił. Nie chciał jednak ujawnić, kto w jego ocenie zamierzał zgłosić się z ofertą kupna. – Jestem zbyt poważną osobą, by o takich sprawach się wypowiadać. Od tego są inne instytucje – podkreślał.

Zatrzymanie Olechnowicza. „Sprowadzenie do pozycji śmiecia”

Odniósł się również do rozdziału, w którym opisał działania CBA wymierzone przeciwko jego osobie. Olechnowicz został zatrzymany w momencie, gdy planował z rodziną wyjazd na narty do Włoch. – Jak się poczułem? Ja to nazywam po imieniu. To jest po prostu sprowadzenie człowieka do pozycji śmiecia. Bezpodstawnie całkowicie. To jest widowiskowe. Nastawione na totalne oplucie osoby, która jest znana na rynku. W mediach powtarzane są nieprawdy, często przez bardzo poważne osoby. Gra jest odpowiednio ukartowana, a osoba jest niszczona ze swoimi osiągnięciami. I to jest bardzo duży problem takiej osoby. Także zdrowotny – mówił.

Olechnowicz krytykuje połączenie Orlenu z Lotosem

Były prezes Lotosu ponownie przedstawił też swoje negatywne stanowisko wobec przejęcia Lotosu przez Orlen. Stwierdził, że „to nie jest fuzja”. – To jest rozbiór, to jest wyprzedaż aktywów Lotosu – podkreślał. – Aktywa, które zdobędzie, wcale nie oznaczają, że zwiększy swą siłę. Rynkowo będzie słabszy. Trzeba też się zastanowić, jakie będą koszty polityczne i społeczne takiego projektu. Uruchomienie go, publiczne poinformowanie, przy braku konkretnych argumentów ekonomicznych i analiz gospodarczych i społecznych (nie politycznych) – nie mogę tego zakwalifikować, jako odpowiedzialnego działania na rzecz polskiej gospodarki – zaznaczał.

Czytaj też:
Kierowcy zgrzytają zębami, bo paliwa coraz droższe. 6 zł za litr już bardzo blisko