Białoruś obchodzi sankcje, czy Estonia je ignoruje? Tallin tłumaczy się po publikacjach o rosnącym imporcie z Mińska

Białoruś obchodzi sankcje, czy Estonia je ignoruje? Tallin tłumaczy się po publikacjach o rosnącym imporcie z Mińska

Terminal w Narwie, Estonia, zdjęcie ilustracyjne
Terminal w Narwie, Estonia, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock / KKulikov
Estońskie media opisały, że rośnie import z Białorusi, choć Mińsk twierdzi coś zupełnie innego. Do tablicy poczuł się wywołany rząd z Tallina, który prostuje te doniesienia.

Estonia, nie graniczy z Białorusią, więc nie stała się obiektem , choć wspólnie z Polską i innymi krajami bałtyckimi apeluje o uszczelnienie granicy UE i sprzeciwia się działaniom Alaksandra Łukaszenki. W czasie, gdy Unia Europejska nakłada na Białoruś kolejne sankcje, by wywierać presję na Łukaszenkę i jego otoczenie, estońskie media odnotowały, że choć Tallin krytycznie odnosi się do działań Mińska, to import z tego kierunku znacząco się zwiększył.

Według ERR (Eesti Rahvusringhääling, nadawca radiowo-telewizyjny) tylko w okresie styczeń-październik 2021 do Estonii importowano różnego rodzaju dobra z Białorusi o wartości ponad 500 milionów euro. Jak zauważa Biełsat, to nie tylko prawie czterokrotny wzrost w porównaniu do roku 2020, ale również wynik o wiele wyższy niż podaje białoruski urząd statystyczny Biełstat. Według urzędu eksport do Estonii w 10 miesiącach 2021 roku wyniósł 126,6 mln dolarów i spadł o 30 proc.

Estońskie media opisują, że największą część importu stanowią produkty z rafinerii (opiewają na prawie 428 mln euro), choć jedna z nich, Biełarusnafta, została objęta sankcjami UE na początku grudnia. Białoruskie rafinerie stanowią niezwykle ważny element tamtejszej gospodarki – Białoruś kupuje od lat ropę od Rosji (na atrakcyjnych warunkach), przetwarza na swoim terytorium i sprzedaje dalej.

W tej historii ważny jest kalendarz: Białorusnafta trafiła na unijną czarną listę 3 grudnia, więc jeśli estońskie firmy sprowadzały od niej ropę, to jeszcze przed sankcjami.

Tranzyt z Białorusi i sankcje. Estonia się tłumaczy

Sprawa wywołała jednak kontrowersje, ponieważ Estonia nie jest połączona ropociągiem z Białorusią, więc jeśli sprowadzano różne produkty rafineryjne, to zlecenia realizowała należąca do estońskiego skarbu państwa spółka transportowa Operail. Trafiały one potem do prywatnych przedsiębiorców.

Ponieważ estońskie media szeroko rozpisywały się o sprawie, głos zabrała Kristina Ots, rzeczniczka tamtejszego MSZ, która tłumaczyła, że firmy pośredniczące lub przewożące towary z Białorusi przez Estonię nie naruszają sankcji. – Nie ma powodów, by sądzić, że należąca do skarbu państwa spółka lub władze naruszyły sankcje. Jeżeli zostaną określone ograniczenia lub zostaną zmienione, należy ponownie dokonać analizy i oceny zgodności z nimi – mówiła Ots, cytowana przez stronę nadawcy ERR.

Rzeczniczka estońskiego MSZ zapewniła, że Tallin jest gotowy realizować sankcje, jeżeli zostaną nałożone nowe ograniczenia i będzie je egzekwował, a estoński urząd ds. podatków i ceł potwierdził, że skoro te towary mogą docierać do kraju. Na tym sprawa się jednak raczej nie skończy, ponieważ z tej narracji wynika, że Estonia traktuje ten import bardziej jak usługi tranzytowe. W podobnym tonie wypowiadała się estońska premier Kaja Kallas, która zaznaczała jedynie, że tranzyt jest zgodny z zapisami sankcjami, ale nie wyraziła opinii na temat samego procederu.

Czytaj też:
Granica Polska-Białoruś. Migranci mieli otrzymać instruktaż. „Mówcie krytycznie o Europie”

Źródło: belsat.eu, belta.by, err.ee