Obostrzenia, które w grudniu wprowadził rząd, skutecznie pokrzyżowały plany wielu osób. Część turystów, która planowała wyjazd w okresie świąt i ferii zimowych zostanie w domu. Limity w miejscach noclegowych dotkliwie odczuwają również właściciele ośrodków.
– My żyjemy z dnia na dzień. Kiedyś wiadomo było, że w okresie ferii pojawią się ludzie. Czasem wypadła jedna lub dwie rezerwacje, ale na to miejsce szybko znajdowali się inni chętni. Teraz żyjemy z myślą co będzie, to będzie. Na nic nie liczymy, niczego nie planujemy, nie planujemy też inwestycji, bo nie wiadomo co będzie. Żyjemy z dnia na dzień. Przyjadą goście, jest fajnie, nie przyjadą, trudno, będziemy musieli jakoś przeżyć – opowiada nam pani Katarzyna Walicka zarządzająca ośrodkiem „Willa Kokosowa” w Wiśle.
Ferie zimowe to dla gospodarzy być albo nie być. „Najczarniejszy scenariusz już znamy”
Przedstawicielka wiślańskiego ośrodka nie ukrywa, że minione miesiące nie były łatwe. Obostrzenia mocno dały się we znaki jej, ale i całemu miastu, które w bardzo dużym stopniu utrzymuje się z turystyki. – W zeszłym roku sytuacja była dramatyczna, a nastroje były okropne. Wszyscy nie wiedzieli jak to będzie i czy my w ogóle przeżyjemy. Wisła żyje w zasadzie z Bożego Narodzenia, sylwestra i ferii zimowych. Latem tych gości mamy o wiele mniej. Mieliśmy zapasy finansowe, więc wszyscy jakoś przeżyli. Teraz tych zapasów już nie ma, więc gdyby ferie zostały ponownie odwołane, byłoby bardzo źle – przyznaje podczas rozmowy z nami.