Zarobki w NBP. Adam Glapiński o „ataku”: Jeden polityk, pożal się Boże, w tym przoduje

Zarobki w NBP. Adam Glapiński o „ataku”: Jeden polityk, pożal się Boże, w tym przoduje

Adam Glapiński
Adam Glapiński Źródło: Newspix.pl / FOT MACIEJ GOCLON
Adam Glapiński już drugi miesiąc z rzędu na konferencji prasowej przekonuje, że nigdzie indziej na świecie informacje o wynagrodzeniu najważniejszych pracowników banku centralnego nie są podawane do publicznej wiadomości. W rzeczywistości NBP nie jest tu żadnym wyjątkiem.

W piątek prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński zwołał konferencję prasową, w trakcie której wyjaśniał przyczyny podnoszenia stóp procentowych i zapowiedział, że to jeszcze nie jest koniec cyklu podwyżek. Glapiński przemawiał przez dwie godziny i dopiero po ponad 120 minutach obecni na sali dziennikarze mogli zacząć zadawać pytania. Między odpowiadaniem na pytania o cykle podwyżek i prognozy, szef baku centralnego dość niespodziewanie nawiązał do ataków, których jakoby doświadcza, a które dotyczą wysokości jego uposażenia.

– Był też atak na to, że prezes Narodowego Banku Polskiego zarabia horrendalne pieniądze i sam sobie daje premie. Jeden polityk, pożal się Boże, w tym przoduje, ale nasze wynagrodzenia są zgodne z ustawą i publikowane, jako jedynego banku na świecie – powiedział.

Glapiński o pobudzaniu naturalnej zawiści i zazdrości”

Wyjaśnił, że wynagrodzenia prezesa NBP to mniej więcej 25 proc. wynagrodzenia, bez dodatków, prezesów dziewięciu głównych banków.

– Można powiedzieć: dlaczego nie 1 proc. albo dlaczego w ogóle zarabia, ale to kwestia prestiżu instytucji i kraju. Jesteśmy bankiem, który wpłacił 11 mld zł do budżetu państwa, ma ogromne sumy pieniędzy i ogromne rezerwy.To jest odpowiedzialność związana z tym wynagrodzeniem. Jest też ogromne ryzyko podejmowania decyzji. Za to się płaci prezesowi, zarządowi, dyrektorom – perorował.

Dodał, że dyrektorzy mogą liczyć na wynagrodzenie podobne do tego, które otrzymują dyrektorzy w prywatnych bankach, co jest konieczne, by NBP był konkurencyjny wobec prywatnych pracodawców. Z kolei członkowie zarządu „zarabiają dużo mniej niż prezesi banków komercyjnych, dla przyzwoitości i by nie drażnić ludzi”.

– Ale i tak można tu pobudzić naturalną zawiść i zazdrość – stwierdził.

Adam Glapiński już drugi raz popełnia ten sam błąd

Po raz drugi w ciągu dwóch minut nawiązał też do tego, że nigdzie indziej na świecie nie są publikowane informacje o zarobkach członków zarządu i dyrektorów NBP.

W tym zdaniu jedna informacja jest prawdziwa, a druga to fałsz. Faktycznie, w lutym 2019 roku zaczęła obowiązywać ustawa o zmianie ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne oraz ustawy o Narodowym Banku Polskim, która wprowadzała upublicznienie wynagrodzeń prezesa, wiceprezesów, członków zarządu NBP i osób zajmujących stanowiska dyrektorskie.

Nie jest jednak prawdą, że publikowanie tych informacji to jakiś ewenement na skalę światową. Serwis Konkret24 już kilka tygodni temu wyliczył kilka europejskich państw, w których wynagrodzenia określonych osób zatrudnionych w banku centralnym są publikowane. Serwis przygotował to zestawienie po tym, jak w kwietniu Adam Glapiński chwalił się, że kierowana przez niego instytucja podlega jakimś szczególnym rygorom. Minął miesiąc, a nikt z otoczenia Adama Glapińskiego nie zwrócił szefowi uwagi, że się myli – choć niewykluczone też, że prezes powtarza tę informację, choć ma świadomość, że nie jest prawdziwa.

Adam Glapiński nie zająknął się, że to on sam odpowiada za to, że od 2019 roku istnieje obowiązek publikacji informacji o wynagrodzeniach. Ustawa była odpowiedzą na ujawnione przez „Gazetę Wyborczą” rewelacje, że dwie dyrektorki departamentów w NBP zarabiały po 65 tys. zł miesięcznie.

Czytaj też:
„Idiosynkrazje polityczne” i inne połajanki. Prezes Glapiński poucza na konferencji