Osoby nietrzeźwe, które zostały umieszczone w warszawskiej izbie wytrzeźwień, za możliwość dochodzenia do siebie w łóżku i pod okiem obsługi płacą dziś 343 zł. To więcej niż w niejednym pensjonacie w górach, ale jeśli wierzyć kierownictwu „wytrzeźwiałki”, kwota ta nie pokrywa przeciętnych kosztów pobytu osoby nietrzeźwej. Jednorazowa „wizyta” generuje koszt zbliżony do 590 zł, stąd warszawski Ratusz zaproponował, by podnieść opłatę o ponad 50 zł, do 395 zł.
Izba na Kolskiej. Warszawscy urzędnicy chcą podnieść opłatę
Czy podniesienie opłaty skłoni osoby pijące poza domem do tego, by „po spożyciu” nie włóczyć się po ulicach i nie wszczynać burd? Marne szanse, bo osoba, która upija się do tego stopnia, że traci świadomość, nie kieruje się przecież racjonalnymi przesłankami. Cytowany przez PAP radny Warszawy Maciej Binkowski zwróci ponadto uwagę, że „jest to podwyżka na papierze”. – Większość osób tam trafiających i tak nie ma pieniędzy na pokrycie kosztów swego pobytu. Są im wystawiane rachunki, za które i tak miasto musi samo zapłacić" – powiedział Binkowski.
Projekt będzie głosowany podczas sesji Rady Warszawy w czwartek.
Samorządy likwidują izby wytrzeźwień
Wiele samorządów nie ma dylematów dotyczących kosztów odpłatności za pobyt w izbie wytrzeźwień, bo takich miejsc zwyczajnie już nie utrzymują. Nie mają takiego obowiązku: ustawa o wychowaniu w trzeźwości zezwala na odwożenie osób nietrzeźwych (muszą mieć co najmniej 0,5 promila alkoholu) do szpitala, policjanci lub strażnicy miejscy mogą też odwieźć taką osobę do domu.
Przywożenie w środku nocy osób nietrzeźwych – często awanturujących się, niewspółpracujących, dezorganizuje pracę szpitali i odciąga personel medyczny od pacjentów, którzy godzinami czekają w kolejce do pomocy nocnej. Oszczędności okazują się jednak ważniejsze niż komfort osób zaangażowanych w pomoc nietrzeźwym.
Nowy Sącz: problem przeniesiono na szpitale
1 stycznia 2023 roku zakończyła funkcjonowanie izba wytrzeźwień w Nowym Sączu. W rozmowie z „Gazetą Krakowską” rzeczniczka sądeckiego szpitala przyznała, że miasto nie konsultowało ze szpitalem tej decyzji, a jedynie postawiono dyrekcję przed faktem dokonanym. Rocznie do izby trafiało ok. 2 tys. osób (rekordzista, jak odnotowuje „GK”, trafił tam 600 razy) – a mówimy o mieście, które liczy 80 tys. mieszkańców (choć dodać trzeba też mieszkańców okolicznych miejscowości, którzy także mogli liczyć na gościnę” w nowosądeckiej wytrzeźwiałce).
Koszty utrzymania izby w 2023 roku oszacowano na 2 713 302 zł. 150 000 zł stanowiłyby wpływy z porozumień z gminami (MOPS ma podpisane stosowne porozumienia z 27 samorządami), a wpłaty od osób przebywających oszacowano na około 190 000 zł. To pokazuje, jak niska jest ściągalność należności.
– Różnica to 2 373 302 zł. To kwota, którą musiałoby zapłacić miasto i o tyle pomniejsza jego budżet. Uważam, że utrzymywanie tej jednostki w tak trudnym czasie, jest wynaturzeniem. Pobyt jednego pensjonariusza kosztował dziennie ponad 1000 zł – powiedział Ludomir Handel, prezydent miasta.
Stąd decyzja o likwidacji izby. Nie trzeba jej już finansować, co nie znaczy, że zniknął też problem wydatków na zabezpieczenie osób nietrzeźwych. Radna Barbara Jurowicz zwróciła uwagę, że miasto oszczędzi, ale ucierpią na tym inni. – Ciężar opieki nad osobami nietrzeźwymi przejmie teraz szpital, a konkretnie SOR i policja. To trudny temat. Stanowisko, które przestawia prezydent to jedno, natomiast skutki społeczne likwidacji, to drugie – skomentowała.
Czytaj też:
Po niemal dekadzie, do Rosji wracają izby wytrzeźwień