"Po raz kolejny obserwujemy sytuację, gdy niektórzy politycy próbują destabilizować rynek paliwowy w Polsce i wywołać panikę, posługując się nieaktualnymi informacjami. Z taką samą nieprawdziwą narracją mieliśmy do czynienia w momencie wybuchu wojny na Ukrainie. Dostawy na stacje ORLEN realizowane są na bieżąco, a firma dysponuje odpowiednią ilością paliw, aby zaspokoić potrzeby klientów" – pisze na Twitterze Orlen, odpowiadając na opublikowane przez Romana Giertycha zdjęcie pokazujące rzekome braki na stacjach. Koncern wyjaśnia, że to zdjęcie pochodzące z początku ubiegłego roku.
Fejki w sprawie Orlenu
Koncern odpowiada także na inne fotografie, rozpowszechniane przez użytkowników Twittera. Jedna z nich pokazuje dystrybutor z przyczepioną kartką informującą o tymczasowym braku paliwa.
„Prosimy o nieprowadzenie dezinformacji. Załączone zdjęcie pochodzi z początku ubiegłego roku, kiedy w obliczu wybuchu wojny wprowadzono tymczasowe limity” – pisze Orlen.
Koncern odpowiedział też na inną fotografię, pokazującą rzekomo zepsute dystrybutory na stacji Orlenu w Bytomiu, przy ul. Żeromskiego 4. Problem w tym, że pod tym adresem stacji Orlenu nie ma.
Orlen odpowiada Tuskowi
Informacje o rzekomych brakach paliwa chętnie podchwycili politycy opozycji, krytykując partię rządzącą za próby celowego sterowania cenami przed wyborami.
„Obniżyli na chwilę cenę diesla, publicznie wezwali ludzi, by nie tankować do pełna, a następnie „zepsuli” na swoich stacjach dystrybutory. Cieszycie się?” – napisał na Twitterze Donald Tusk.
"Jeszcze raz pokazujemy, jak niektórzy politycy próbują wywołać panikę – kolportują fejki o braku paliwa na nieistniejących stacjach" – odpisał politykowi Orlen, zamieszczając swój poprzedni post, demaskujący fake newsa.