Rząd powołany przez Mateusza Morawieckiego w listopadzie 2023 roku określany jest mianem „dwutygodniowego”, bo tylko tyle czasu istniał (co nie było zaskoczeniem dla osób rozumiejących arytmetykę sejmową), a mówiono o nim nie w kontekście osiągnięć, lecz spekulacji dotyczących odpraw dla ministrów i wiceministrów.
Odprawy i nagrody dla urzędników
Przepisy przewidują, że ministrowie, którzy urzędowali krócej niż trzy miesiące, dostają odprawę w wysokości jednej pensji. Konstytucyjny minister zarabia miesięcznie 14 029 zł brutto, do tego dochodzi dochodzą dodatki funkcyjne w wysokości 3758 zł. Daje to w sumie 17 187 złotych brutto. Odprawy nie dostają ministrowie, którzy w ciągu trzech miesięcy od odejścia z rządu podejmą pracę i będą zarabiać mniej niż w rządzie, a w przypadku niższego wynagrodzenia będzie to tylko wyrównanie. Tak więc „dwutygodniowi” ministrowie, którzy jednocześnie są posłami, otrzymali tylko niecałe 5 tys. zł wyrównania – to różnica między uposażeniem ministerialnym a poselskim, które wynosi 12 826 zł brutto.
Przez dwa tygodnie urzędowania ministrowie nie tylko spełnili warunki, by otrzymać choćby częściową odprawę, ale niektórzy też hojnie rozdawali pieniądze. „Dziennik Gazeta Prawna” donosi, że Szymon Szynkowski vel Sęk, dwutygodniowy szef MSZ, przekazał w ciągu tych kilkunastu dni swoim urzędnikom aż 437 tys. zł brutto na nagrody (najwyższa wyniosła 15 tys. zł brutto). W Ministerstwie Klimatu i Środowiska wysokość bonusów ustępującej władzy dla urzędników wahała się od 1 tys. do 37,5 tys. zł brutto. W ministerstwach trwa audyt, którego celem jest ustalenie skali działań podjętych przez nominatów Zjednoczonej Prawicy.
Czytaj też:
Co z odprawami dla „dwutygodniowych” ministrów? Brak jasnościCzytaj też:
Jakie odprawy dostaną aktualni ministrowie? „To jest niewielka kwota”