Chiny i Indie wchodzą na kurs kolizyjny. Wodna wojna coraz bliżej

Chiny i Indie wchodzą na kurs kolizyjny. Wodna wojna coraz bliżej

Dodano: 
Xi Jinping
Xi Jinping Źródło: Shutterstock
Chiny planują największą elektrownię wodną świata. Indie odpowiadają własną tamą. Stawka: kontrola nad wodą i rosnące ryzyko konfliktu.

Chiny przygotowują budowę największej elektrowni wodnej na świecie, co wyraźnie podnosi napięcie w relacjach z Indiami. W New Delhi rośnie obawa, że gigantyczna zapora powstająca po chińskiej stronie pozwoli Pekinowi kontrolować przepływ wody do Indii. W odpowiedzi Delhi przyspiesza realizację własnego projektu – tamy Upper Siang – by ograniczyć wpływ planowanej chińskiej inwestycji na dostępność wody w indyjskich miastach. Eksperci ostrzegają zarazem, że skala przedsięwzięć w tak trudnym terenie może zwiększać ryzyko katastrof naturalnych.

Chińska zapora

Chińska zapora ma stanąć na dolnym biegu rzeki Yarlung Tsangpo, w rejonie miasta Nyingchi, w południowo-wschodniej części Tybetu. Projekt przewiduje pięć kaskadowych zapór oraz inżynieryjne „wyprostowanie” zakola rzeki i poprowadzenie części wód przez tunele. Wąwóz, przez który płynie Yarlung Tsangpo, ma potencjał wytworzenia nawet 70 gigawatów mocy – to więcej niż łączne moce wytwórcze wszystkich elektrowni w Polsce. Skala planu sprawia, że przedsięwzięcie określane jest jako bezprecedensowe.

Geopolityczny wymiar inwestycji wynika z przebiegu rzeki. Yarlung Tsangpo po przekroczeniu granicy zasila Brahmaputrę w indyjskim stanie Arunachal Pradesh, a następnie płynie do Bangladeszu. Według obaw zgłaszanych w Indiach, kontrola nad kluczowym odcinkiem rzeki mogłaby stać się narzędziem presji politycznej. W przekazach pojawia się szacunek, że chińska tama umożliwiłaby przekierowanie nawet 40 mld m³ wody, co mogłoby wywołać istotne skutki dla regionów położonych niżej.

Odpowiedź Indii

Delhi odpowiada działaniem. Rząd przyspiesza budowę tamy Upper Siang, licząc, że inwestycja ograniczy podatność indyjskiego systemu wodnego na decyzje podejmowane po stronie chińskiej. Prace nie przebiegają jednak bezproblemowo. W stanie Arunachal Pradesh część lokalnych społeczności sprzeciwia się budowie z obawy o zalanie wiosek. W maju doszło do protestów, w trakcie których zniszczono elementy zaplecza budowlanego – informowała agencja Reutera. Spór o inwestycję pokazuje napięcie między bezpieczeństwem wodnym kraju a kosztami społecznymi ponoszonymi przez mieszkańców dolin.

Ryzyka nie dotyczą wyłącznie polityki i lokalnych konfliktów. Jak zwracają uwagę eksperci, zarówno Tybet, jak i Arunachal Pradesh leżą w obszarach sejsmicznie aktywnych. Budowa i eksploatacja wielkich zapór w takim środowisku niosą ze sobą zagrożenie dla osób mieszkających poniżej, zwłaszcza w kontekście nasilających się zjawisk ekstremalnych. Coraz częstsze epizody ulewnych opadów zwiększają prawdopodobieństwo osuwisk i powodzi, a rozległe instalacje hydrotechniczne mogą potęgować konsekwencje takich zdarzeń.

Rosnące napięcie wokół Yarlung Tsangpo i Brahmaputry pokazuje, jak kluczowym zasobem staje się dziś woda. Gdy Pekin planuje megaprojekt po swojej stronie, Indie starają się wzmocnić własną infrastrukturę. Ostateczny kształt obu inwestycji i ich harmonogram mogą przesądzić o równowadze wodnej na subkontynencie – i zdefiniować relacje dwóch mocarstw na kolejne dekady.

Czytaj też:
Rekordowy cios w rosyjską gospodarkę. Eksport paliw zjechał na dno
Czytaj też:
Dobre informacje dla Polaków. Do tego kraju będziemy podróżować bez wizy