KE traci cierpliwość do polskich stoczni

KE traci cierpliwość do polskich stoczni

Dodano:   /  Zmieniono: 
Komisja Europejska wezwała Polskę do natychmiastowego przesłania do Brukseli planów restrukturyzacji, domagając się prawa głosu w rozmowach prowadzonych z inwestorami.

"Chcemy podkreślić, że byłoby skrajnie rozczarowujące, gdybyśmy zostali postawieni przed faktem dokonanym. Sfinalizowanie programów restrukturyzacyjnych bez naszego zaangażowania nie jest tym, czego oczekujemy" - oświadczył rzecznik KE ds. konkurencji Jonathan Todd.

W piątek mija termin, w jakim Polska zobowiązała się przesłać do Brukseli plany restrukturyzacji stoczni Szczecin, Gdynia i Gdańsk, co ma pozwolić KE zatwierdzić udzieloną tym zakładom pomoc publiczną. Todd poinformował, że programy nie dotarły jeszcze do KE.

"Komisja oczekuje, że Polska wywiąże się ze swojego zobowiązania do przedstawienia nam tych planów. Wiemy, że Polska jest bardzo zaawansowana w procesie prywatyzacji każdej ze stoczni. Wiemy też, że inwestorzy i polskie władze negocjują od pewnego czasu. Uważamy jednak, że było wystarczająco dużo czasu, żeby plany restrukturyzacji przygotować" - powiedział rzecznik.

KE wielokrotnie odkładała decyzję nakazującą zwrot udzielonej stoczniom pomocy, ale powoli traci cierpliwość do rozmów. "Okazaliśmy już bardzo dużo zrozumienia i woli współpracy z polskimi władzami" - podkreślił Todd, przypominając jednocześnie, że postępowanie w tej sprawie toczy się od roku 2005. "A teraz mamy rok 2008" - zauważył.

KE stoi na stanowisku, że polski rząd powinien przesłać plany restrukturyzacji natychmiast, nawet jeśli spodziewa się, że będą one zmienione w wyniku rozmów prowadzonych w celu prywatyzacji zakładów. "Projekt powinien zostać przedstawiony już teraz, nawet jeśli potem będzie musiał być zmodyfikowany" - powiedział Todd.

Restrukturyzacja stoczni Szczecin i Gdynia została już wstępnie uzgodniona, a KE w lipcu zeszłego roku zgodziła się na proponowane redukcje mocy w tych zakładach. Natomiast zażądała wówczas zamknięcia dwóch z trzech pochylni w Stoczni Gdańsk, na co nie ma zgody zakładu. Zagroziła, że w przeciwnym razie stocznia będzie musiała zwrócić pomoc publiczną, jaką dostała od polskiego rządu po 1 maja 2004 r., co może oznaczać jej zamknięcie.

Ukraiński inwestor ISD Polska, który jest właścicielem 75 proc. akcji stoczni, deklarował, że jest gotów oddać pomoc, którą szacował na ok. 50 mln złotych. Jednak w styczniu związkowcy zostali zaalarmowani przez ISD Polska, że KE szacuje wielkość pomocy na 750 mln złotych.

Todd odmówił w piątek spekulowania na temat wysokości pomocy, której oddanie grozi stoczni Gdańsk, jeśli nie zgodzi się ona na narzucone przez KE warunki, dotyczące zmniejszenia produkcji. "To jest pytanie do polskich władz. Szczerze wierzymy, że polskie władze wiedzą, jakiej pomocy udzieliły stoczniom, ponieważ, poza wszystkim innym, powinni być tego świadomi polscy podatnicy" - powiedział Todd.

pap, em