W tej sprawie Tusk odbył we wtorek telefoniczną rozmowę z szefem KE Jose Manuelem Barroso.
Premier zapewnił na konferencji prasowej, że w przesłanych wcześniej do Barrosso listach zawarł dokumentację pozwalającą na restrukturyzację i prywatyzację stoczni bez konieczności ogłaszania ich upadłości.
"Propozycje, jakie wysłałem w moich dwóch listach do przewodniczącego Barroso zostały dobrze ocenione. Wśród nich była zapowiedź, że polska strona do 12 września zdąży z przesłaniem kompletu dokumentacji, jeśli chodzi o restrukturyzację stoczni. Zapowiadamy także ambitny plan sfinalizowania procesu prywatyzacji do 30 września" - powiedział.
Szef rządu wyraził nadzieję, że KE zgodzi się na przedłużenie terminu do 12 września. Zaznaczył jednak, że decyzja w tej sprawie zapadnie w środę.
Zapowiedział, że "na razie" Polska nie skorzysta z możliwości przekazania sprawy polskich stoczni do decyzji rządów krajów Unii Europejskiej.
"Przebieg rozmowy z panem przewodniczącym Komisji Europejskiej Jose Manuelem Barroso dawał mi wystarczające przesłanki do optymizmu, aby podjąć decyzje o zaniechaniu - na razie - przeniesienia tej sprawy na forum Rady Europejskiej" - powiedział.
Zaznaczył jednak, że "nie jest +łatwym+ optymistą, jeśli chodzi o polskie stocznie".
"Twierdzę, że jesteśmy tylko o jeden krok dalej, a to jest jeszcze długa droga, żeby uratować stocznie" - powiedział.
Według ministra skarbu Aleksandra Grada, Polska ma "twarde" argumenty w negocjacjach z KE.
"Najważniejsze jest to, by przekonać KE - i to czynimy - konkretnymi, twardymi argumentami i te twarde argumenty są po naszej stronie. Pokazujemy, jak daleko jest dzisiaj proces prywatyzacyjny, restrukturyzacyjny" - podkreślił Grad.
Zdaniem europosła SLD Andrzeja Szejny, KE oczekuje w sprawie stoczni "negocjacji na wyższym szczeblu i bardziej profesjonalnych niż prowadził minister skarbu Aleksander Grad".
Źródła KE potwierdzają informacje PAP z poniedziałku, że Polska otrzyma dodatkowy czas - do jesieni - na rozmowy z inwestorami w sprawie restrukturyzacji stoczni i prywatyzacji zakładów w Gdyni i Szczecinie.
Jeśli do tego czasu Polska nie przedstawi planów, które spełnią surowe warunki KE, stocznie będą musiały zwrócić pomoc szacowaną w tej chwili przez KE na ponad 7 mld złotych (łącznie z udzielonymi rządowymi gwarancjami na produkcję statków). KE nie ujawnia, jaka będzie ostateczna kwota pomocy do zwrotu.
KE domaga się, by plany restrukturyzacji stoczni w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie zapewniały ich długoterminową rentowność, przewidywały redukcję mocy produkcyjnych, wysoki wkład własny inwestorów i nie prowadziły do dalszego wsparcia zakładów z budżetu państwa (czyli dalszej pomocy publicznej).
We wtorek rzecznik KE Johannes Laitenberger, podsumowując rozmowę Tuska z Barroso zapewnił, że "obie strony zadeklarowały chęć znalezienia konstruktywnego rozwiązania w ramach obwiązującego prawa". Laitenberger dodał, że "Komisja dołoży wszelkich wysiłków, by znaleźć konstruktywne i efektywne rozwiązanie w celu zapewnienia długoterminowej rentowności stoczni".
Tymczasem szczecińscy stoczniowcy zapowiadają na środę przemarsz ulicami miasta w obronie miejsc pracy i zagrożonego upadkiem przedsiębiorstwa. Manifestacja może liczyć 5-6 tysięcy uczestników i ma potrwać ok. 2 godzin.
Również w środę pod hasłem "Obrona stoczni polską racją stanu" odbędzie się marsz milczenia stoczniowców z Gdyni.
Rzecznik stoczniowej "Solidarności" Marek Lewandowski uważa, że danie przez KE dodatkowego czasu na prywatyzację stoczni nie rozwiąże problemu".
"Będziemy non stop patrzeć rządowi na ręce, a presję na ministrów będziemy wywierać przez organizowanie różnego rodzaju akcji protestacyjnych i medialnych" - podkreślił Lewandowski.
Według wstępnych danych z odbywającego się w ub. tygodniu w stoczni Gdynia referendum, ponad 80 proc. zatrudnionych zadeklarowało swój udział w akcjach protestacyjnych w obronie zakładu i miejsc pracy, ze strajkiem generalnym włącznie.
pap, keb