Wicepremier i minister gospodarki reprezentuje rząd w Komisji Trójstronnej, gdzie koalicja PO-PSL ustala ze związkowcami i pracodawcami podwyżki płac budżetówki, zmiany w kodeksie pracy oraz sprawę emerytur. Ta ostatnia wywołuje najwięcej emocji.
Rząd wielokrotnie zapewniał, że chce od przyszłego roku radykalnie ograniczyć możliwość przechodzenia na wcześniejsze emerytury. To grozi bankructwem systemu emerytalnego. Nie będzie komu pracować na emerytury. Związkowcy nie chcą żadnych zmian. NSZZ "Solidarność" i OPZZ grożą strajkami.
Waldemar Pawlak znalazł sposób, by związkowcy nie strajkowali, a Polacy dłużej pracowali - ujawnia "GW". Wicepremier chce, by osoby, które uzyskają uprawnienia do wcześniejszej emerytury, ale chcą nadal pracować, nie musiały płacić składki emerytalnej lub płaciły ją w niewielkiej wysokości. Dzięki temu mogłyby więcej zarabiać, nawet o jedną piątą. Składka emerytalna wynosi dziś bowiem 19,52 proc. pensji.
Swoim pomysłem - jak się dowiaduje "GW" - wicepremier już podzielił się ze związkowcami.- Rząd próbuje iść do przodu, przedstawia jakieś propozycje. To dobrze, musimy jednak porozmawiać o szczegółach - mówi Janusz Łaznowski z NSZZ "Solidarność", szef zespołu prawa pracy w Komisji Trójstronnej.
Na pomyśle Pawlaka suchej nitki nie zostawiają ekonomiści. Zwolnienie ze składek z pewnością nie poprawi kiepskiej sytuacji ZUS. W najbliższych 5 latach na wypłatę emerytur ZUS zabraknie aż 158 mld zł. Wpłacane składki nie pokrywają bowiem wciąż zwiększających się wypłat. Pomysły Pawlaka mogą tę dziurę jeszcze powiększyć. Z budżetu trzeba więc będzie przekazywać kolejne miliardy do ZUS - wyjaśnia gazeta.
Pomysłem Pawlaka - jak się nieoficjalnie dowiedziała "GW" - zaskoczone jest też odpowiedzialne za reformę emerytalną Ministerstwo Pracy.
ab, pap