Po paru godzinach spadków akcje te poszły w górę i skoczyły po południu o 11,6 procent, do 2,90 euro.
Kiedy w pierwszych godzinach notowań akcje poszły w dół, włoskie media zaczęły informować o krążących pogłoskach na temat możliwej dymisji prezesa UniCredit Alessandro Profumo; zostały one jednak szybko zdementowane jako - podkreślono - bezpodstawne.
Profumo spotkał się z głównymi menedżerami banku, a w naradzie uczestniczył - jak poinformowała agencja Ansa - tzw. risk officer, zajmujący się sytuacjami nadzwyczajnymi. Nie ujawniono żadnych szczegółów spotkania, podkreślając jedynie, że miało ono rutynowy charakter.
W związku z sytuacją wokół UniCredit media we Włoszech odnotowały również, że po południu wizytę u Alessandro Profumo w siedzibie banku złożyła prezes Związku Przemysłowców Emma Marcegaglia. Nieznane są również szczegóły tego spotkania.
Premier Silvio Berlusconi oświadczył, odnosząc się do międzynarodowego kryzysu finansowego, że "we Włoszech nie ma żadnych elementów budzących niepokój".
"Nasz system bankowy jest daleki od systemu innych krajów" - zapewnił.
"Nasze firmy są zdrowe, a zatem tym, którzy mają ich akcje, mówię, aby trzymali je dalej i czekali, aż giełda podniesie ich wartość" - dodał szef włoskiego rządu. Jego zdaniem jedyne ryzyko, które grozi Włochom, to spekulacja, zwłaszcza w obrocie akcjami banków.
"Nie pozwolę na spekulacyjne ataki na nasze banki i nie zgodzę się, żeby obywatele włoscy stracili choćby euro ze swoich depozytów" - powiedział Berlusconi, magnat finansowy i telewizyjny.
em, ND, PAP